Za mną kolejny zabieg w Warsztacie Piękna w ramach #projektzdrowaskóra

O ile oczyszczanie skóry twarzy i dekoltu przy pomocy glinki to nie jest dla mnie nowość, to nigdy wcześniej nie próbowałam masażu kamieniem wulkanicznym. I miałam wobec tego masażu spore oczekiwania, bo słyszałam wcześniej dużo dobrego na ten temat. Jak wiecie, nie jestem fanką ostrzykiwania i botoksu (pomijając zamiłowanie do eko, panicznie boję się zastrzyków), więc poszukuję alternatywnych metod odmładzania i ujędrniania skóry. I wygląda na to, że trafiłam w dziesiątkę. Oto szczegóły zabiegu i moja opinia:

Oczyszczanie glinką marokańską Ghassoul – pochodzi z marokańskich gór Atlas, posiada specjalne właściwości oczyszczające. Zmieszana z wodą, po nałożeniu na skórę wiąże brud, nadmiar sebum, zanieczyszczenia, które następnie rozpuszcza, ale nie niszczy ochronnego płaszcza skóry. Ponieważ Ghassoul nie zawiera żadnych środków powierzchniowo czynnych, jest najłagodniejszym sposobem oczyszczania poza użyciem czystej wody. Moje odczucia? Delikatne oczyszczanie, żadnych podrażnień, wręcz przyjemne uczucie podczas oczyszczania. 

Japoński masaż Kassaji – wykonywany ręcznie szlifowanym kamieniem wulkanicznym z użyciem mieszanki organicznych olei – awokado, konopny, jojoba, morelowy, z pestek winogron. To nie było takie zwykłe tarcie kamieniem. Masaż jest inspirowany zabiegiem uzdrawiającym Gua Sha, który pochodzi z ludowej medycyny chińskiej.  Wersja japońska jest zmodyfikowana i rozbudowana. Inny jest też kamień – tu ręcznie szlifowany bazalt. Moje odczucia? Na początku myślałam, że uda mi się zapamiętać kolejne ruchy, ale nic z tego. Trochę skomplikowane jak dla mnie, choć Ania twierdzi, że można się tego nauczyć. Co mi dał ten masaż? Skóra napięta i wygładzona. To naturalny lifting twarzy i powiek, faktycznie usuwa obrzęki i zastoje limfatyczne. Masaż był delikatny, ale efekt zdecydowanie widoczny. Bardzo dobrze się po nim czułam. 

Masaż na tyle mi się spodobał, że nie chciałabym poprzestać na jednym. Ania – ekspert z Warszatu Piękna zachęciła mnie do zakupu kamienia jadelitowego i samodzielnego wykonywania masażu japońskiego w domu. Wprawdzie po pierwszym masażu niewiele z niego pamiętam, ale Ania zapewniła mnie, że można się go nauczyć (po jej czujnym okiem oczywiście). Będę więc się tego uczyć i zamierzam go wprowadzić jako stały punkt mojej pielęgnacji domowej.