An apple a day keeps the doctor away. Czy zatem jabłkowy krem będzie mnie trzymał z dala od zmarszczek?
Z cyklu polskie marki kosmetyków naturalnych – znacie Bartos?
Poznałam tę markę w zeszłym roku na konferencji meet beauty.
Do każdej nowości podchodzę sceptycznie, bo na naszym rodzimym rynku nie brakuje cwaniaków, którzy na fali eko produkują badziewie ze sztucznym zapachem i pchają się na eko cuda. Ale nie w tym przypadku.
Zajrzałam od razu na stronę internetową marki. W ofercie tylko 4 produkty. To dobry znak, jak małe menu w dobrej restauracji. Dwa kremy, płyn micelarny i dezodorant. Mam krem odmładzający Apple Queen. Cena 149 zł za 50 ml. Więc tym bardziej trzeba dokładnie przejrzeć listę składników.
Składniki: Aqua, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Caprylic / Capric Trigliceride, Glycerin, Persea Gratissima Oil*, Helianthus Annuus Seed Oil*, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Cocos Nucifera Oil, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil*, Niacinamide, Panthenol, Sorbitan Olivate, Glyceryl Stearate, Hydrogenated Vegetable Oil, Tocopheryl Acetate, Olea Europaea Fruit Oil, Trifolium Pratense Extract, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Malus Domestica Leaf Cell Extract, Citric Acid, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Vanilla Planifolia (Vanilla) Oil, Gardenia Tahitensis Flower Extract, Tocopherol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.
*z ekologicznych upraw.
Producent obiecuje działanie odmładzające dzięki komórkom macierzystym jabłoni domowej (Malus Domestica Leaf Cell Extract). Do tego ekstrakt z czerwonej koniczyny (Trifolium Pratense Extract), który odpowiada za gęstość i elastyczność skóry, kwas hialuronowy i sok z aloesu. Duży plus za brak sztucznego zapachu. Skład – jak widać – bardzo przemyślany i to mi się podoba. Opakowanie higieniczne air less – nie trzeba palcem dłubać w słoiczku, tylko dozuje się odpowiednia ilość, a denko idzie stopniowo do góry.
Moje pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Krem jest dość gęsty, ale łatwo się rozprowadza. Zapach jest stricte naturalny, nie ma żadnych olejków eterycznych dla tzw. przyjemności używania, więc nie wszystkim może się spodobać. Dla mnie jest w porządku, bo mój nos jest przyzwyczajony do tego typu naturalnych receptur. Jestem bardzo zadowolona z tego kremu i zaskoczona pozytywnie wysoką jakością, której nie oczekiwałam po obcej mi marce. Nie znam pozostałych kosmetyków tej marki, ale teraz stawiam wysoko poprzeczkę i spodziewam się równie dobrych kosmetyków. Choć zrobić dobry naturalny dezodorant to duże wyzwanie, ale to już inny temat.