Mydła to temat wciąż na topie. Pytałyście o to wczoraj, dostałam też od jednej z Was zdjęcie mydła w płynie antybakteryjnego, jakie teraz się reklamuje w sieci. Absurd polega na tym, że producent chwali się, że to mydło o właściwościach antybakteryjnych i zawiera triclosan. Na tym samym zdjęciu jest lista składników – triclosanu tam nie ma w ogóle (jest już zabroniony jako czynnik antybakteryjny, pisałam o tym niedawno), za to są alergizujące składniki.

Pamiętajcie, że każde mydło jest antybakteryjne, jak się porządnie umyje ręce (wg instrukcji, która obiegła już cały świat 4 razy, więc nie będę jej tu przytaczać).

U mnie w łazience w użyciu są obecnie dwa mydła: wielka kostka mydła marsylskiego (600 g, więc normalnie skończyłoby się za rok, a na kwarantannie to pewnie po pół roku) i jedno z wielu mydeł z mydlarni 4 szpaki, jakie nabyłam stacjonarnie jeszcze przed zamknięciem sklepów.

Mam też zapas – m.in. klasyczne mydło Aleppo, naturalne mydło greckie (takie Aleppo bez oleju laurowego), a także kilka mydeł Alterra. I tu padło pytanie od jednej z Was: czy te mydła są naturalne? No więc obejrzałam opakowanie 4 razy z każdej strony i nie widzę certyfikatu Natrue, co może oznaczać, że kompozycja zapachowa nie jest naturalna. Poza tym skład nie jest zły. Przymykam oko na ten sztuczny zapach, ale używam tego mydła tylko do mycia rąk. Do ciała wolę całkowicie naturalne.