W panice przed koronawirusem wszyscy masowo wykupują żele antybakteryjne do mycia rąk. I tu chcę zwrócić uwagę na triclosan – środek bakteriobójczy i przeciwgrzybiczy. To do niedawna główny antybakteryjny składnik żeli do mycia rąk. Jego historia w przemyśle kosmetycznym nadaje się na scenariusz filmu sensacyjnego i pokazuje, jak silny jest lobbing koncernów kosmetycznych. 

Jeszcze niedawno używając antybakteryjnych mydeł, płynów do mycia ciała, podróżnych żeli do mycia rąk, płynów do płukania ust czy pasty do zębów – dostarczaliśmy swojemu organizmowi toksyczną substancję, która ma działanie rakotwórcze, zaburza gospodarkę hormonalną, powoduje wady płodu, może zakłócić prawidłowe funkcjonowanie mięśni, obniża płodność, zmniejsza produkcję plemników. Triclosan znaleziono w próbkach moczu kobiet w ciąży, a także w krwi pępowinowej, co oznacza, że przenika do płodu. Jego nadmiar powoduje oporność bakterii na antybiotyki. Wystarczy?

Składnik rozreklamował producent pasty Colgate Total, która bazowała na triclosanie, nazwanym unikalnym systemem zwalczającym bakterie (pamiętacie reklamę: 12h ochrony bez bakterii?). Dopuszczenie triclosanu na rynek firma uzyskała w 1997 r., ale okazało się, że przez 17 lat gdzieś się „zgubiło” 35 stron dokumentacji mówiącej o tym, że triclosan jest toksyczny i rakotwórczy. Dokumentacja została ujawniona dopiero w 2014 r. i podniosła się wrzawa. Przypomniano wówczas inne badania (z 2010 i 2013 r.)  – triclosan spowodował obniżenie płodności u myszy i zmniejszoną produkcję plemników u szczurów. Colgate skomentował wyniki badań jako nieistotne, bo przeprowadzone na zwierzętach i zapowiedział, że nie widzi potrzeby zmiany formulacji popularnej pasty do zębów. Jednocześnie pojawiły się ostrzeżenia dla kobiet w ciąży przed stosowaniem mydeł zawierających triclosan z powodu obaw o zdrowie matki i dziecka. 

A teraz hit marketingowy: reklamowanie triclosanu jako czynnika antybakteryjnego sugerowało konsumentom, że mydło zawierające ten składnik będzie bardziej skuteczne w walce z zarazkami. Tymczasem okazało się, że nie ma żadnych dowodów na to, że triclosan jest lepszy niż woda z mydłem. W końcu triclosan został zabroniony jako czynnik antybakteryjny w USA w 2016 r., a od 2017 r. w Unii Europejskiej. Ale wciąż jest dopuszczony jako konserwant. Ja nie czekam na kolejne badania, które staną się podstawą do tego, żeby go całkowicie zabronić w kosmetykach. Ja go już unikam.

PS. Colgate po cichu usunął triclosan ze swojej pasty do zębów i teraz super składnikiem aktywnym jest po prostu fluor.