W roli głównej płyn do higieny intymnej 4organic, w podróży używam go jako żelu pod prysznic do całego ciała i do mycia dziecka. Łagodny prosty, oczywiście naturalny skład, bez dodanego zapachu i nieźle się pieni.

Jednak do twarzy, do mojej mieszanej cery wolę coś innego. To nie jest moje pierwsze (i nie ostatnie) opakowanie żelu Lavido (Purifying Facial Cleanser). Mam wrażenie, że ten żel idealnie wręcz oczyszcza moją skórę twarzy. Ale nie nakładam go i nie spłukuje po dwóch sekundach, tylko dokładnie wmasowuję w czoło, policzki, nos brodę, szyję i dekolt. Nie spieszę się, myję twarz powoli, to naprawdę ważne (żeby nałożyć i od razu spłukać, to nie warto go kupować). Rozprowadza się bardzo łatwo, dobrze się pieni i pachnie ziołowo. Tu też nie ma dodanego zapachu, pachną tylko ziołowe ekstrakty, wody kwiatowe, oleje roślinne i olejki eteryczne. Kluczowe składniki to wyciąg z granatu i propolis, które ziałają antybakteryjnie i przeciwzapalnie. Stosuję rano i wieczorem. Zabrałam go ze sobą właśnie dlatego, że nie chciałam myć na wyjeździe twarzy czymś innym.

Do włosów, żeby zrównoważyć w kosmetyczce ilość buteleczek, wzięłam szampon i odżywkę w kostce. Szampon Alterra (mam wersję do włosów normalnych pomarańcza i wanilia) traktuję jako taki szampon porządnie oczyszczający. Bo mam wrażenie, że lepiej myje niż poprzedni w płynie (BeBio zielony). Odżywka z kolei to stara wersja Soap for globe (nie widzę jej teraz na stronie producenta), nie pamiętam do jakiego rodzaju włosów, bo mam ją dość długo i ciężko było mi się za nią zabrać. Ale gdy już się nauczyłam, jak ją stosować (przejeżdżam kostką z góry na dół i na dole bardziej „namydlam” końcówki) to jestem nią zachwycona.

Taki zestaw pod prysznicem bardzo lubię i czuję się z nim czysto i świeżo. Skóra nie jest sucha, ale muszę zaznaczyć, że miałam miękką wodę do mycia. Nie potrzebowałam balsamu do ciała, skóra twarzy nie jest ściągnięta, a skóra głowy nie swędzi (coczasami mi się zdarza na wyjazdach).