Pozostaję w temacie perfum – o czym mówiłam dziś rano w Czwórce Polskiego Radia. Tak się złożyło, że w drodze powrotnej z USA czytałam w samolocie amerykański Vogue. Moją uwagę przykuł artykuł o nowej marce ekologicznych perfum Ormarie, stworzonej przez duet matki z synem Marie-Lise Jonak i Baptiste Bouygues – oboje z dużym doświadczeniem w branży modowej i perfumiarskiej. Postawili wysoko poprzeczkę. Ich perfumy to nie tylko same naturalne składniki, ale także ekologiczne opakowania – szkło z odzysku, drewniane korki z lokalnych zasobów drewna bukowego. Na tej bazie powstały prawdziwe dzieła sztuki. To nie jest zwykła okrągła buteleczka – mamy pięknie cięte szkło. Zamknięcie wykonane z ręcznie polerowanego drewna przez francuskich rzemieślników, którzy inspirowali się twórczością różnych artystów. Takiego poziomu ekologii jeszcze nie widziałam.
Aż żałowałam, że wracam do Polski, a nie do Francji, bo u nas tych perfum nie spodziewałam się spotkać. Aż tu nagle….
Niecałe dwa miesiące później w Warszawie poznałam piękną i elegancką Marie-Lise i nonszalancko wyluzowanego Baptiste. W Galilu odbyła się premiera całej kolekcji perfum Ormaie. Co za wspaniały zbieg okoliczności!
Jak tylko przyszłam na umówione spotkanie z twórcami perfum, pogratulowałam im publikacji w amerykańskim Vogue i od razu miałam mnóstwo pytań związanych z naturalnymi perfumami. Oboje są niezwykle mili, sympatyczni i oczywiście po francusku niezwykle eleganccy (mój różowy amerykański sweter wydał mi się od razu tandetny i pospolity). Ratował mnie tylko delikatny makijaż i bardzo się ucieszyłam, że nie tylko ja mam lekko wytuszowane wyłącznie górne rzęsy. Ach, taki make-up-no-make-up. Żadnych sztucznych rzęs, nadmiaru biżuterii. Marie-Lise mnie naprawdę zachwyciła! No dobrze, ale miało być o perfumach.
To zapachy, które nie zawierają żadnych syntetycznych kompozycji zapachowych – tylko naturalne składniki pochodzące ze zrównoważonych źródeł. Ale na zapachu się nie kończy. Cały proces produkcyjny odbywa się we Francji.
Produkcja poszczególnych zapachów trwała kilka lat. Przy naturalnych składnikach nie da się uzyskać odpowiedniej nuty zapachowej od razu, jak przy syntetycznych. Naturalna jest też barwa perfum – np. zielony pochodzi z łodyg lawendy, gdzie zapach jest najbardziej intensywny. Ale nie spodziewajcie się taniego olejku eterycznego, który dobrze znamy. To inna, bardziej zimna i wytrawna lawenda. A to tylko jeden z 7 zapachów unisex.
Szklane buteleczki pochodzą z recyklingowanych szklanych butelek i też są produkowane we Francji. Drewniane korki są ręcznie rzeźbione, a samo drewno pochodzi z kontrolowanej wycinki drewna bukowego, która nie dewastuje naturalnych zasobów tego lasu. Etykiety są ręcznie przyklejane, a nadruk odbywa się na starych maszynach drukarskich z połowy ubiegłego stulecia.
Zachęcam – zajrzyjcie do Galilu.
To zupełnie inne perfumy, niż te, które znałyście do tej pory.