Mamo, a co to jest? Ja już zaczęłam chować kosmetyki przed moją ciekawską córką. Kolorówkę trzymam w pracy, bo inaczej obie wychodząc rano mamy pomalowane usta i rzęsy (czyli Tosia ciemne kreski pod oczami i na policzkach, bo tak używa tuszu do rzęs). Więc bronię i chronię, a maseczki nakładam po 23.00, jak dziecko zaśnie głębokim snem, bo inaczej mi wszystko zużyje.
Na wierzchu akurat leżał olejek do skórek: – A co to za lakier do pajokci?
– Nie do pajokci, tylko do skórek.
– A co to są skórki?
– To skórki wokół paznokci, ale Ty masz ładne i tego nie potrzebujesz.
– Właśnie, że potrzebuję. – Stanowczość level master.
– Oczywiście. – Pasuję, bo wiem, że dalsza dyskusja nie ma sensu, nie da się jej już w żaden sposób zniechęcić ani zatrzymać.
W ten oto sposób moja córka wypróbowała właśnie olejek do paznokci NCLA. W sumie to mnie to nie przeszkadza, bo ma dobry skład i używając moich różnych kosmetyków (co jest nieuniknione w przypadku 5-latek) nie obawiam się, że sobie będzie wcierać jakieś toksyczne dziadostwo. Smarujemy więc obie skórki i obie jesteśmy zadowolone z efektu. Może ja nawet bardziej, bo u mnie punkt wyjściowy w tej pielęgnacji był nieco niższy niż jej.