Mamy książeczkę z przedszkola, w której w ramach rozdziału Dbamy o Ziemię natrafiłam na stronę o segregowaniu śmieci. Napaliłam się jak szczerbaty na suchary, że będziemy sobie rozmawiać i utrwalać wiedzę o znanych nam pojemnikach na śmieci (bo razem wyrzucamy i razem się uczymy segregowania), a tu zonk.

Najlepsze jest to, że moja córka sama zauważyła, że coś jest z tymi pojemnikami nie tak. Nie było brązowego pojemnika Bio (kompost) na obierki i ogryzki. To dopiero początek błędów i niedociągnięć w tej książce. Pojemnik na szkło jest w kolorze zielonym, a tutaj niebieski. Z kolei niebieski to przecież papier. Zabrakło czarnego pojemnika na odpady zmieszane. No i szczerze mówiąc, nie wiem, po co tam są baterie. Ja Tosi ich nie daję ani do zabawy, ani do wyrzucania, tylko póki co trzymam z dala od niej. W książce problem wyrzucania baterii (podobnie zresztą jak obierków) pozostał nierozwiązany. Tymczasem ja zbieram je osobno i wyrzucam do specjalnego pojemnika na baterie, a nie do żadnych śmieci w domu.

Moja ocena tej strony – więcej szkody niż pożytku. Błędy, pytania bez odpowiedzi, no i niestety nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością i tym, jak mamy segregować odpowiednie rodzaje odpadów. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to załączam ulotkę, którą w zeszłym roku dostałam do skrzynki na listy – jak prawidłowo segregować śmieci. Czyżby autorzy podręcznika dla przedszkolaków mieszkali gdzieś indziej?