Greenwashing jest wszędzie. Tym razem edycja turecka. Zaczyna się zawsze tak samo: ma być zielono i 100% czegoś tam. W tym przypadku oliwa z oliwek. Odżywczy krem, naturalna oliwa z oliwek, 48h nawilżenia, zawiera glicerynę, jest wegańsko, 0% parabenów, barwników, bez PEG, silikonów, parafiny i bez GMO. Tyle przekaz na opakowaniu. Ale żadne zieloności nie zagwarantują naturalnego składu. Jak nie ma certyfikatu, to trzeba przeczytać listę składników.

I co my tu mamy: w składzie Propylene Glycol, Phenoxyethanol, syntetyczna kompozycja zapachowa, Tetrasodium EDTA, a więc to zdecydowanie nie jest kosmetyk naturalny. Obecność oliwy z oliwek nie wystarczy, zielona czcionka również. Wakacyjne okoliczności przyrody niech nie usypiają naszej czujności, że udało się upolować coś naturalnego i zagranicznego. Bo choć na pierwszy rzut oka może tak wyglądać, to nie jest naturalny kosmetyk. Szkoda pieniędzy.

To zdjęcia przesłane przez jedną z Was. Niestety była rozczarowana tym zakupem po tym, jak przesłała mi zdjęcia i napisałam, co o tym myślę. Publikuję to, żeby utrzymać Waszą czujność, gdy szukacie naturalnych kosmetyków.