Mój minimalistyczny zestaw kosmetyków podróżny. Jeżdżąc z dzieckiem, można się podzielić przynajmniej kilkoma kosmetykami. U nas to żel pod prysznic i oliwka do ciała. Chociaż z oliwką to prawda jest taka, że moja córka nie chce (ani nie potrzebuje w tej chwili niczego do ciała), więc ja ją zużywam do ciała – bardzo dobrze nawilża.
Żel pod prysznic jest bardzo przyjemny, wręcz miękki – nie ma obfitej piany, to raczej krem pod prysznic, bardzo delikatny i nie wysusza skóry, a to ważne zarówno w kosmetykach dla dorosłych, jak i dla dzieci. Zresztą serię dla dzieci Weleda polecam nie tylko dla dzieci. Sama też ją bardzo lubię.
Nowością jest u mnie szampon w kostce. Długo nie mogłam się przekonać do tej formy mycia włosów, ale jak spróbowałam, to przepadłam po całości i teraz rozważam wyłącznie szampony w kostce. Ale warto pamiętać, że nie każdy szampon w kostce ma naturalny skład. Alverde kupiłam w Niemczech, cena 5 Euro. To jeden z tańszych tego typu produktów na rynku, ale tutaj nie ma co się sugerować ceną, bo w tym przypadku to naprawdę świetny szampon. Dbam o to, żeby kostka była sucha, bo szkoda, żeby się zmydlił ten szampon do mydelniczki, więc trzymam go praktycznie cały czas w opakowaniu. Jak dotąd jest bardzo wydajny.
Zamiast toniku woda termalna w spraju. Potem krem Santaverde – ma bardzo dobry skłąd, nadaje się do twarzy i pod oczy. Lubię go szczególnie zimą, ma bardziej treściwą konsystencję. Wracam do niego co jakiś czas. To taki mój niezbędnik w kosmetyczce. Dezodorant w małym opakowaniu La Vanila podróżuje ze mną po całym świecie. Zawsze muszę mieć przy sobie pomadkę ochronną do ust – tym razem tłusty balsam Weleda.