Viva wypuściła zielone wydanie pod hasłem #chcębyćeko
Ale chcieć to za mało. Całe wydanie jest nieco powierzchowne. Redakcja prześlizgnęła się po śmieciach, plastiku, wycince lasów, oceanach, vege i oczywiście kosmetykach ekologicznych. Czytelniczki słusznie zauważyły również, że zielone wydanie Vivy było z dodatkiem lub bez, przy czym dodatek zapakowany był w folię…
Ale nie będę się znęcać nad innymi tematami wokół ekologii, natomiast kosmetykom nie odpuszczę.
Na 5 stron poświęconych kosmetykom tylko na jednej stronie wybrane przez redakcję kosmetyki do zdjęcia są faktycznie tylko naturalne (pielęgnacja na pierwszej stronie działu uroda, gdzie wybrano naturalne polskie kosmetyki). Na pozostałych już nie wszystko jest eko. Oto przykład:
W tekście o kolorówce czytamy: „najmodniejszy look z pokazów możesz wyczarować w 100% ekologicznymi i wegańskimi kosmetykami”. Typowy błąd dziennikarek urodowych: mylą kosmetyki naturalne z wegańskimi. Nie każdy wegański kosmetyk jest naturalny i odwrotnie. Ale skąd one mają to wiedzieć, skoro nie czytają listy składników i nawet nie potrafią jej rozszyfrować? A szkoda. Bo słowo wydrukowane w poczytnym i znanym dwutygodniku jest dla wielu czytelników opiniotwórcze. O ile mamy wątpliwości co do wiarygodności tekstów internetowych, to wiele osób wierzy w to, co przeczyta w drukowanym magazynie…
Bo nie wszystkie kosmetyki do makijażu pokazane w Vivie są naturalne. Tusz do rzęs Kat von D oraz kredka Arbonne – to produkty wegańskie, ale nie naturalne. Oba kosmetyki zawierają w składzie Phenoxyethanol, który wyklucza je z grona kosmetyków naturalnych. Poza tym w tuszu są chemiczne polimery, a w kredce Arbonne silikony.
Natomiast dobry skład mają pokazane na tej samej stronie produkty ZAO, Puro BIO i oczywiście Annabelle Minerals.
Nie wiem tylko, dlaczego w ramach eko mam malować powieki i paznokcie na zielono, bo jako osoba, która używa kosmetyków naturalnych do pielęgnacji i makijażu od ponad 15 lat nigdy nie używałam zielonego koloru. No ale jak eko to zieleń musi być, czyż nie?