Pamiętam starą reklamę kosmetyków Logona z lat 90-tych. Z jutowego worka wysypują się kartofle, jabłka, obok leży trochę jakiejś trawy, czy innego zielska i na tym tle stoją kosmetyki. Taki wizerunek kosmetyków naturalnych gdzieniegdzie jeszcze pokutuje i czasami jak mówię, że takich używam, to niektórzy oczami wyobraźni widzą mnie właśnie w takiej zielonej (koniecznie zielonej, bo natura przecież) długiej spódnicy, dzierganej na drutach kamizelce, otoczona wikliną, sznurkiem czy innym drewnem. Taka sielska, wiejska, mało czarodziejska, bardziej czarownica.

Jak widać na załączonym obrazku, zupełnie mi to nie przeszkadza.