Ekologiczne świece zapachowe to nie tylko wosk sojowy zamiast syntetycznego, ale i olejki eteryczne zamiast sztucznych zapachów. Dlatego tylko taka świeca nadaje się również do masażu. Ale mnie zajęło trochę czasu, zanim wylałam ciepły wosk na siebie.

Zacznijmy od początku. Uwielbiam świece zapachowe. Dawno temu kupowałam po prostu pachnące. Inwestowałam nawet w obłędnie drogie świece Diptyque. Kupiłam nawet kultową Baies, ale jak ją zapaliłam w domu… to mnie rozbolała głowa. Zapach okazał się zbyt intensywny. Nie oznacza to jednak, że będę Was zniechęcać do tych świec, bo to bardzo dobra luksusowa firma produkująca świetne perfumy i kultowe świece. Woski mają sojowe, ale zapachy są sztuczne. Trzeba po prostu mieć to na uwadze i tyle.

Wróćmy jednak do moich eko świec, które aktualnie Diptyque zdetronizowały. Latem naturalne świece z olejkami eterycznymi nadają się do odstraszania komarów, ale że w tym roku jakoś w moich okolicach komarów było niewiele, sezon świecowy rozpoczynam jesienią, żeby poprawić sobie nastrój. Uwielbiam aromaty rozgrzewające, wyraziste – cynamony, goździki i pomarańcze – to moi faworyci. Takie świece zapalam w łazience, gdy spodziewamy się gości. Aromat delikatnie roznosi się po całym domu. Być może na stoliku kawowym byłoby dla nich lepsze, bardziej eksponowane miejsce, ale mając w domu biegającą trzylatkę, łazienka jest miejscem po prostu bezpieczniejszym.

W tym sezonie poszerzyłam zastosowanie świec nie tylko jako coś dla domu, ale także coś dla ciała. Odważyłam się w końcu wylać ciepły wosk na siebie. Przy eko świecach warto wiedzieć, że wosk do nich użyty to naturalny wosk sojowy, który jest produktem biodegradowalnym i nie powinien być testowany na zwierzętach. Soja, z której powstaje wosk powinna pochodzić z upraw ekologicznych i być wolna od pestycydów, herbicydów, toksyn. Taka soja również nigdy nie była modyfikowana genetycznie. Więc z czystym sumieniem można go na siebie wylewać i używać jako kosmetyku do pielęgnacji ciała. Oczywiście na początku bałam się, że się oparzę, mimo przeczytania wszystkich dostępnych instrukcji obsługi, że tak się nie stanie. Wosk sojowy topi się w niskiej temperaturze i absolutnie nie parzy. Ale zachęciła mnie do tego uprzednia kąpiel.

Będą podziębiona, postanowiłam zrobić sobie ciepłą kąpiel. Wsypałam do wanny kilogram soli himalajskiej i zapaliłam świecę ułatwiającą oddychanie – mięta, eukaliptus, trawa cytrynowa. Ciepła woda i olejki eteryczne zrobiły swoje – poczułam się lepiej i znowu mogłam oddychać przez nos. Zachęcona tym uzdrawiającym działaniem, po kąpieli postanowiłam użyć tej samej świecy jako balsamu do ciała. Na rozgrzane po kąpieli ciało ciepły wosk sojowy świetnie się sprawdza. Przyjemnie, gładko się rozprowadza, absolutnie nie parzy, ma idealną temperaturę. Naturalny wosk sojowy działa nawilżająco na skórę, po roztopieniu jest doskonały do masażu dłoni i stóp. Ja się tam nie bawiłam w masaże tylko po prostu potraktowałam go jak balsam do ciała. Olejki eteryczne udrożniły mój zatkany nas, no i poprawił mi się nastrój. Co ciekawe, następnego dnia rano, dalej miałam gładkie, dobrze nawilżone ciało, jakbym przed chwilą posmarowała je balsamem.

W ten oto sposób zostałam fanką świec zapachowych, które oprócz miłej atmosfery w domu, stały się dla mnie również kosmetykiem pielęgnacyjnym. Nie publikuję zdjęcia z kąpieli, ale uwierzcie, że było bosko.

Świece, które aktualnie mam w domu to: Clove od Greenbazaar, ekoaromatyczna świeca od Naturativ oraz ułatwiająca oddychanie świeca od biosensual.