Przede wszystkim wszystkie peelingi i maseczki robię wieczorem, bo te wszystkie super składniki będą potem lepiej działać w nocy, a nie w dzień pod makijażem. A propos moim absolutnym hitem do zmywania makijażu oczu jest olejek migdałowy Weleda, który biorę na zwilżony zwykłą wodą wacik i przykładam do oka. Świetny dwufazowy płyn do demakijażu oczu. Zmywa idealnie.
Po zmyciu twarzy robię peeling – I want you naked – solidna niemiecka certyfikowana marka. Peeling ma drobinki, ale nie szorują za mocno, w sam raz. Potem maseczka – w zależności od stanu cery – węgiel Madara (gdy mam jakieś wypryski) albo odżywczo-nawilżająca Dr. Hauschka. Obie zmywam wodą z kranu, nie żadną przegotowaną ani mineralną, ale używam bawełnianej ściereczki.
Na koniec nakładam krem pod oczy Botanics (przywiozłam z USA) i jeden z dwóch kremów na noc – lżejszy Marilou albo bardziej treściwy La Fare 1789. Nie ma siły, żeby po takiej pielęgnacji skóra była ściągnięta. Jeśli tylko uda mi się przespać 7-8 godzin, rano mam bardzo dobrze nawilżoną i wypoczętą cerę.