FZmiana w życiu w postaci pojawienia się na świecie nowego człowieka powoduje, że przyswajamy sobie nieznane dotąd słowa, nabywamy nowe umiejętności, a cały świat wygląda inaczej niż dotąd. Zaczyna się już na porodówce, gdzie spanikowane kobiety z wielkim brzuchem meldują się na izbie przyjęć z podróżną walizką na kółkach. Samo wyposażenie tej walizki, która dotychczas kojarzyła się wyłącznie z wakacjami, jest zupełnie nowe. Ale nie o walizce będzie mowa. Jednym z ciekawszych urządzeń, z jakimi przyszło się zmierzyć już w szpitalu, był laktator.
Kiedy z przerażeniem w oczach zerknęłam w lustro i zobaczyłam tam Pamelę Anderson z moją głową, pobiegłam do dyżurnej położnej po pomoc. Na szczęście trafiłam na fantastyczną położną, która spokojnie wytłumaczyła mi, co zrobić z nadmiarem pokarmu w piersiach. Po chwili przyniosła niebieską walizeczkę, która sprawiła, że chwilowy spokój mego oblicza zamienił się z powrotem w przerażenie. Zamontowałam wszystkie niezbędne akcesoria i nacisnęłam start traktując go jak czerwony guzik atomowy. Ruszyła żółta pompka, a ja myślałam, że ucieknę, gdyby nie anielska mina położnej wpatrującej się we mnie z wyczekiwaniem.
Okazało się, że nie taki diabeł straszny i urządzenie przypominające narzędzie tortur ze Średniowiecza jest zadziwiająco skuteczne. Zniknęły balony Pameli, a ja od razu poczułam się lepiej. Po powrocie ze szpitala do domu też zakupiłam laktator. Wygląda zupełnie inaczej, ale jeszcze nie miałam okazji go użyć. Moja mała pociecha robi to najlepiej.