Co rządzi poszczególnymi działami PR w Europie? Tego nie dowiem się nigdy. Śmietanka sojowa – jak widzicie – ma dwa różne opakowania. Jedno na Europę kontynentalną, a drugie na Wyspy Brytyjskie. Tam też pierwszy raz się z nią zetknęłam.

Jadłam na wakacjach owsiankę z owocami właśnie ze śmietanką sojową. Było pyszne. Postanowiłam wdrożyć ją w domu, ale nigdzie nie mogłam znaleźć produktu o nazwie Single Soya, który oznaczony był, że jest do deserów. Zdesperowana wysłałam maila do dystrybutora Alpro w Polsce, który mi odpisał, że owszem, mają śmietankę sojową, ale do gotowania, a nie do deserów i nie jest wszędzie dostępna, tylko w wybranych sklepach. Poszukałam, znalazłam i kupiłam, ale wciąż dręczyło mnie przeświadczenie, że tamta była inna, bo na opakowaniu był namalowany ten nieszczęsny deser, więc może to nie to, może tamta była bardziej kremowa, słodka i nie wiadomo jaka jeszcze. I to nie dawało mi spokoju. Jak wielka jest siła sugestii – miałam wrażenie, że tamta brytyjska śmietanka była zupełnie innym produktem. Chciałam za wszelką cenę porównać listę składników, by rozwiać dręczące mnie wątpliwości.

W końcu poprosiłam znajomych o przesłanie tamtej – jak mi się wydawało – deserowej. Jakieś było moje zdziwienie, gdy w końcu dotarła do mnie. Porównałam składy i opakowania. I co? Okazało się, że to ten sam produkt. Skład identyczny, ale informacja na opakowaniach zupełnie różna. Począwszy od kolorów (zielony i czerwony), po napis „vegan” i „non-gmo”. Tu pizza, tam deser. Na jednej, że mniej tłuszczu, a na drugiej precyzyjnie podane 15% tłuszczu.

Zastanawiam się, co kierowało producentem przy wymyślaniu tak odmiennych opakowań na różne rynki. Najważniejsze jest jednak to, że skład jest ten sam, a przeznaczenie, czyli do czego użyjemy tej śmietanki, zależy wyłącznie od naszej fantazji kulinarnej. Polecam ją nie tylko do porannej owsianki czy kaszy jaglanej. No i kolejny raz wniosek jest ten sam – nie należy się sugerować tym, co producent napisze i namaluje na opakowaniu. Najważniejsza jest lista składników.