Na portalu medium.com ukazał się ciekawy artykuł: jak przemysł kosmetyczny wypromował hasło oil-free i dlaczego to jest szkodliwe dla konsumentów. Chciałabym Wam przybliżyć najważniejsze tezy tego artykułu i zwrócić uwagę na ten marketingowy trik.
W latach 70-tych dermatolodzy zaczęli badać komedogenność kosmetyków, czyli szukać składników, które zatykają pory. A że większość kosmetyków oparta była o parafinę (innymi słowy mineral oil) oraz olej kokosowy – dwa najtańsze oleje powszechnie używane wówczas w kosmetykach – to w efekcie pojawił się błędny mit, że jak masz tłustą cerę (oily skin), to musisz się pozbyć oleju w kremie. W latach 90-tych do akcji wkroczyli marketingowcy i wypromowali nową formułę oil-free (formuła beztłuszczowa), specjalnie dla tłustej cery.
Była szefowa L’Oreala i Lancome – Sue Nabi, która spędziła w koncernie 20 lat twierdzi, że era kosmetyków oil-free rozpoczęła się wraz z pojawieniem się na rynku silikonów. Zamiast emulsji opartej o formułę olej w wodzie, konsumenci dostali silikony, które dawały na skórze poślizg, jakby był tam też olej. I poszło w pielęgnację i makijaż.
W ten sposób konsumenci dostali przekaz, że tłusta skóra ma unikać olejów w kosmetykach. Marketingowcy podsycali strach przed olejami, wykorzystali to i stworzyli sporą niszę, wykreowali nowe produkty i przyciągnęli nowych klientów.
Dzisiaj chemicy, technolodzy kosmetyczni są zgodni: oil-free to ładnie brzmiący chwyt marketingowy, który przynosi wiele korzyści branży kosmetycznej, ale niekoniecznie skórze. Wendy Ouriel, biolog i technolog kosmetyczny twierdzi, że ten, kto stworzył formułę oil-free nie ma pojęcia o biologii ani o pielęgnacji skóry. Skóra wydziela własny olej, czyli sebum. To niezbędne dla zdrowia i utrzymania funkcji ochronnych skóry.
Nie jest prawdą, że jeśli ktoś ma suchą skórę i omija oleje w pielęgnacji, to nie będzie mieć trądziku. Zdrowa ilość sebum równoważy pH skóry, neutralizując bakterie wywołujące trądzik. Innymi słowy: trądzik pojawi się z braku naturalnego oleju (tłuszczu/ sebum). I odwrotnie: jak masz tłustą skórę, a nie dostarczasz skórze oleju, to skóra myśli, że ma go za mało i nadmiernie produkuje sebum. Wendy Ouriel uważa, że przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka: naturalnie tłusta cera, zmiany hormonalne i stres. Rozwiązaniem dla obu przypadków jest olej. Jak dostarczysz go skórze, to ona powie: dobra, już mam, wystarczy. Równowaga w organizmie musi być i to nie podlega dyskusji.
Sue Nabi zwróciła uwagę, że formuła oil-free przekształciła się w silicone-full, czyli w ramach beztłuszczowej formuła mamy pełno silikonów. A co dają silikony? Nie są one może toksyczne dla skóry, ale na pewno dla środowiska, bo są słabo biodegradowalne. Zmywając je z twarzy, płyną do ścieków, przenikają do wód i gleby. Na powierzchni skóry tworzą barierę, która sprawia, że skóra jest bardziej gładka, a drobne zmarszczki wypełnione. Jednak w przeciwieństwie do naturalnych olejów silikony nie są w żaden sposób odżywcze, gładka cera znika wraz z myciem twarzy, nie dając żadnych długotrwałych korzyści. Sue Nabi podkreśla, że ludzie nie potrzebują silikonów w kosmetykach, tylko naturalnych olejów, które będą naśladować naturalny profil lipidowy skóry, jak np. olej jojoba i mieszanki olejów zawierające kwasy Omega-3 i Omega-6.
Z drugiej strony nie chodzi o to, żeby całkowicie przestawić się na oleje w pielęgnacji. To tak, jak z jedzeniem – nie jemy przecież samego szpinaku, żeby być zdrowym. To tylko jeden z elementów zdrowej diety. Podobnie jest z olejami w pielęgnacji. I nie dajmy sobie wmówić, że oleje zapychają, bo odpowiednio dobrana mieszanka olejowa powinna być jednym z elementów naszej pielęgnacji, niezależnie od tego, czy mamy skórę tłustą czy suchą.