To może być z pozoru niewinny komentarz: – Och, już nie bądź taka naturalna, przecież wszystko jest chemią. Nie będzie wylewania litrów jadu, hejtowania, tylko delikatna szpileczka, taka inteligentna, bo przecież złośliwość jest oznaką inteligencji, czyż nie?

– Pani taka wysoka na tych szpilkach, a ja taka niska. – szefowa komentując moje nowe czółenka (obcas 4 cm).

– Pani taka szczupła, to może zjeść więcej. – sprzedawczyni w cukierni, gdy poprosiłam o pół ciasta marchewkowego.

– Och, widzę, że córeczka rządzi! – odpowiedź na story, na którym Tosia nie pozwala mi niczego nagrać.

– Nie lubię powielania mitów. – komentarz do wpisu, gdzie zacytowałam badanie naukowe na temat szkodliwości składnika.

Mikroagresja nie jest skierowana tylko do mniejszości ani nie ma podłoża wyłącznie rasistowskiego. To troskliwe uwagi pseudo-przyjaciółek, mobbing w pracy, wymiana spojrzeń między kierowcami na światłach, brak cierpliwości czy empatii także w relacjach partnerskich czy rodzinnych, nachalne przerwanie w połowie zdania, złośliwy uśmieszek. Gdy o tym poczytałam, zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest to powszechne zjawisko. Spotykamy się z nim codziennie. Sama też mam ochotę czasami komuś wbić drobną szpilę, ale czy to sprawi, że poczuję się lepiej? Nie.

Ciekawe, że w relacjach z ludźmi częściej jesteśmy nastawieni negatywnie niż pozytywnie. Kobiety wcale się nie wspierają, cieszymy się z cudzego nieszczęścia, zazdrościmy rzeczy. Zachwyty i komplementy pod zdjęciami na Instagramie zupełnie nie przekładają się na realne życie.

Co zrobić? Poczytać o mikroagresji i pomyśleć zanim coś powiemy czy napiszemy. Po prostu chwilę pomyśleć, zanim ukłujemy kogoś z pozoru niewinnym żartem.