W tym roku w wyniku splotu rożnych okoliczności (czyli niespodzianek, jakie niesie życie) postanowiłam nadrobić zaległości książkowe. Postanowiłam czytać jedną książkę tygodniowo, czyli 52 książki w ciągu roku. Cel prawie osiągnięty, ale do końca roku jeszcze prawie dwa miesiące, więc przyjdzie czas na podsumowanie.
Oto lista moich jesiennych lektur, część już przeczytana, niektóre czekają w kolejce:
Boris Vian „Piana złudzeń” (także pod tytułem „Piana dni”) – surrealistyczny melodramat. Głównej bohaterce rośnie lilia w płucach. Wolę Viana w wersji „Kręciek i plankton” z błyskotliwymi dialogowi między Majorem i Niezgódką.
Irwin Shaw „Hotel Świętego Augustyna” – pochwała hedonistycznego trybu życia. Od portiera w podłym hotelu do rentiera pijącego szampana w szwajcarskich kurortach. Szkoda, że w życiu interesy nie idą tak gładko, jak głównemu bohaterowi.
Antonine de Saint-Exupery „Mały książę” – Nie trzeba rekomendować. Warto wrócić do ponadczasowych cytatów.
Terry Pratchett „Spryciarz z Londynu” – czeka w kolejce, spodziewam się błyskotliwych dialogów, które sprawią, że będę się głośno śmiała, tak jak przy „Blasku fantastycznym”, czy „Kolorze magii”. Nie przepadam za fantastyką, ale Pratchett to mój wyjątek od tej reguły.
Danuta Wałęsa „Marzenia i tajemnice” – w trakcie i szczerze mówiąc nie zachwyca. Jest słabo napisana. Cieżko się czyta. Pomimo interesujących faktów (także historycznych) brakuje wciągającej narracji.
Elizabeth Gilbert „I że Cię nie opuszczę…” – pierwsza część „Jedz, módl się i kochaj” czyta się lekko, łatwo i przyjemnie. Przy drugiej części ugrzęzłam w połowie i nie mogę ruszyć dalej.
Mika Waltari „Egipcjanin Sinuhe” – czeka w kolejce i nie mogę nic jeszcze powiedzieć, ale spodziewam się wciągającej lektury.
Lew Starowicz „O miłości” – na ten temat też niewiele mogę jeszcze powiedzieć;)