
Guerlain Youth Watery Oil Serum ma 99% składników pochodzenia naturalnego. Postanowiłam więc przyjrzeć mu się bliżej, tym bardziej że nie ma Phenoxyethanolu (a to dobry znak, biorąc pod uwagę, że ten konserwant stał się niemal powszechny w pielęgnacji).
W składzie są dwa konserwanty akceptowane przez organizacje certyfikujące kosmetyki naturalne (Sodium Benzoate i Potassium Sorbate). Jest syntetyczna mika, ale wobec doniesień o niewolniczej pracy dzieci wydobywających naturalną mikę (szczególnie w Indiach i na Madagaskarze), ta syntetyczna staje się etyczną alternatywą, a na dodatek nie ma ryzyka, że będzie zanieczyszczona metalami ciężkimi (jak przypadku naturalnej). Jest tu też syntetyczna kompozycja zapachowa, ale dla mnie ten zapach nie przeszkadza.
Na opakowaniu nacisk na produkty pszczele: w składzie miód, mleczko pszczele i ekstrakt z propolisu, więc czarna pszczółka na opakowaniu nie jest tu bez przyczyny. Guerlain ma własne źródło pozyskiwania 3 miodów, więc można powiedzieć, że są to w pewnym sensie uprawy (ule) kontrolowane.
Warto też zwrócić uwagę na składnik: adenosine – to rzadki (bo drogi) składnik kosmetyków, który działa ujędrniająco i regenerująco, pomaga zredukować zmarszczki mimiczne. Może być syntetyzowany w laboratorium albo ekstrahowany z drożdży (wtedy akceptuje go ecocert). Tu nie znam pochodzenia tego składnika, ale i tak raczej nie jest pochodzenia petrochemicznego.
Teraz działanie: ładnie wtapia się w skórę, dobrze wchłania i nawilża. Kto nie lubi klasycznego serum olejowego, to będzie dobra alternatywa, bo wydaje się tłusty, ale nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Guerlain mnie pozytywnie zaskakuje. I zamierzam zabrać się również za ich kolorówkę, bo widziałam tam kilka interesujących mnie kosmetyków z naturalnym składem.