Sam tytuł jest dość niefortunny, bo szczerze mówiąc krem ma raczej niewiele wspólnego z Egiptem. Zresztą słyszałam o nim nie w Egipcie, a w Anglii. Zaintrygowała mnie krótka, ale bardzo treścią lista składników. Zaczęłam czytać w sieci różne recenzje i opinie na temat kremu. Doszukałam się nawet, że jest to jeden z ulubionych kremów Madonny. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale byłam mocno zaciekawieniona, zwłaszcza że podobała mi się lista składników. W końcu dostałam od mojej niedocenionej koleżanki z Anglii próbkę tego kremu.