I nie chodzi tu wcale o żadną winną kurację kosmetyczną, tylko o wytrawne czerwone wino do kolacji. Nie pijam innych win poza wytrawnymi. Preferuję czerwone, w upalne lato – białe. 

Australijski Penfolds to uznana marka. Generalnie jestem zdania, że jeśli shiraz to tylko z Australii. Na tym winie się nigdy nie zawiodłam. Jak większość win z tzw. Nowego Świata, butelka jest zakręcana. Do kupienia w Realu, cena ok. 65 złotych. W restauracjach spotkałam się z tym winem w cenie nawet 28 złotych za kieliszek. 

A tu mamy hiszpańskie wino z Biedronki za 19,99 złotych. Niestety ostatnio coraz trudniej je spotkać w Biedronce. To nie pierwsze i z pewnością nie ostatnie wino z Tego dyskontu, które dobrze smakuje i jest w świetnej cenie. Ne oznacza to, że wszystkie wina z Biedronki są doskonale. Większość jest słaba, ale takie perełki się zdarzają i warto ich poszukać. 

Włochy, czyli klasyka gatunku. Doskonałe primitivo za 40 złotych. Do nabycia w wybranych sklepach z winami. Lekko porzeczkowy smak, wspaniałe uzupełnienie do pasty albo risotto (gdy w końcu opanowałam sztukę ugotowania ryżu arborio, risotto stało się jednym z moich ulubionych dań). 

Każde z tych win jest nieco inne, ale wszystkie dobrej jakości. Mogą spokojnie poleżeć w oczekiwaniu na odpowiednią okazję.