Kilka razy podchodziłam do czarnego afrykańskiego mydła, ale za każdym razem odstraszała mnie konsystencja galarety. Ale nie poddawałam się i po przeczytaniu pozytywnych opinii używałam tego gluta.
Jednak w tej wersji mydło było dla mnie zbyt agresywne, wysuszało mi skórę. Odstawiłam więc je na jakiś czas, aż w końcu kupiłam w USA African Black Soap z masłem shea. Przede wszystkim to jest normalne mydło w kostce, a nie galareta w słoiczku. I tego masła shea jest na tyle dużo, że nie wysusza skóry.
Także w tej wersji czarne mydło bardziej mi odpowiada. Jednak nie przeceniałabym jego możliwości. Szału nie ma. Wolę mydło Aleppo, bo tam widzę lecznicze działanie, a tutaj po prostu mydło i tyle.