Chwalę maseczki z glinką, które pomogły mi wyregulować tłustą cerę i pozbyć się pryszczy, ale trzeba umiejętnie je stosować. Nie stosować za często, nie trzymać za długo i zmywać zanim zaschnie.
Nie jest tak, że im więcej, częściej, tym lepiej i szybciej pozbędziemy się trądziku. To tak nie działa. Ja robię taką maseczkę raz w tygodniu albo nawet rzadziej (wg info na opakowaniu 1-2 razy w tygodniu). Najłagodniejsza jest glinka biała (kaolinowa) i ją lubię najbardziej. Kaolin oczyszcza skórę, ściąga pory i pochłania sebum
.
Nie kupuję samego proszku do rozrabiania samodzielnie z wodą (czy hydrolatem). Wolę gotowe maseczki z dodatkowymi składnikami nawilżającymi. Chcę się pozbyć nadmiaru sebum, ale żeby nie było tak jak ze słynną niegdyś formułą oil-free, której byłam ofiarą. Kupowałam namiętnie takie kosmetyków wierząc naiwnie, że brak olejów oznacza wyleczenie i załagodzenie tłustej cery. Teraz wiem, że jak w przyrodzie, moja skóra też potrzebuje równowagi. Oprócz redukcji oznak stanów zapalnych, konieczne jest nawilżenie, odżywienie, czyli oleje roślinne, sok z aloesu, masło shea, kwas hialuronowy, czy skwalan. Nie bawię się w samodzielne kręcenie takiej maseczki, tylko wolę gotową, którą już ktoś wymyślił i przebadał, że tak właśnie działa.
Te trzy maseczki na zdjęciu oparte są o kaolin (glinka kaolinowa), nie są to moje pierwsze opakowania i lubię każdą z nich. Marka Antipodes zmieniła ostatnio opakowanie i teraz jest to biała tubka. Pozostałe póki co bez zmian. Nuori jest najbardziej chłodząca z nich wszystkich i ma tak przemyślaną recepturę, że w ogóle nie zasycha i nie pęka na skórze. Lavido ma z kolei udowodniony w badaniach klinicznych spadek produkcji sebum i ukojenie skóry, czyli działa tak jak powinna – skutecznie, ale nie agresywnie. I ja to potwierdzam.
A skoro wszystkie mają naturalny skład, to można je stosować niezależnie od wieku, nawet dla nastolatek. Maseczki z glinką trzymają sebum w ryzach, jednocześnie dbają o skórę. I o to chodzi.