Koreańskie maseczki w płachcie przeważnie straszą nie tylko odbiciem w lustrze uroczej płachty, ale przede wszystkim listą składników.
Koreańskie nie znaczy naturalne, choć regularnie całe koreańskie stoiska występują na różnych eko targach, nad czym niezmiennie ubolewam. Szczerze mówiąc na polskim rynku nie widzę niczego made in Korea, co przypominałoby naturalny kosmetyk. Więc gdy chciałam sobie kupić taką płachtę z dobrym składem, to znalazłam w Sephorze…. w USA.
Efekt po tej maseczce Glow Recipe jest naprawdę fajny na skórze, ale z tą płachtą jest dla mnie trochę za dużo zachodu. Gdybym była bezdzietną studentką, to miałabym więcej czasu na takie zabiegi pielęgnacyjne. A tak, to nałożyłam, wklepałam esencję i musi mi to wystarczyć na następne…. no w sumie nie wiem ile. Bo ani mi się nie spieszy do następnej, ani nie widziałam u nas niczego z prawdziwie naturalnym składem. Chyba że pojawi się jakaś super eko nowość, to na pewno spróbuję.