Równie dobrze mogłabym te kosmetyki zabrać ze sobą na urlop, ale się pospieszyłam i już jest denko.
Zacznę od peelingu Hagi, bo szczególnie latem to mój niezbędnik. Skóra gładka, włoski po depilacji nie wrastają, lepiej trzyma się samoopalacz. Tak więc same plusy peelingu. Dodatkowo przyjemnie chłodzi, co przy 30 stopniach aktualnie ma duże znaczenie.
Olejek do ciała bio happy pomagający utrzymać opaleniznę – ja tam się nie opalam, ale olejek z ekstraktem z marchewki działa trochę jak samoopalacz. Na skórze daje lekki złoty odcień i oczywiście połysk. Jak na olej przystało – jest tłusty i dobrze nawilża. Pachnie słońcem i latem dla mnie. W sumie nawet żałuję, że zużyłam go przed urlopem, bo taka mała buteleczka świetnie się sprawdzi na wakacyjne wyjazdy.
Żel do mycia twarzy aloesowy Santaverde – zawsze muszę umyć twarz wodą z czymś, bo inaczej mam wrażenie, że nie zmyłam dobrze makijażu, kurzu i całego dnia. Latem, nawet gdy się nie maluję, to żel do mycia twarzy też musi być, zwłaszcza taki łagodzący i kojący z dużą ilością aloesu. Już za nim tęsknie i na pewno do niego wrócę.