Francuska marka kosmetyków naturalnych Phyt’s jest na rynku już 50 lat, a ja się o jej istnieniu dowiedziałam całkiem niedawno. Czas nadrobić zaległości, zwłaszcza że oferta marki jest bardzo szeroka. Jest linia nawilżająca, oczyszczająca, odżywcza, anti-age, rozjaśniająca – a to tylko pielęgnacja twarzy. Marka ma również osobną linię dla mężczyzn, pielęgnację ciała, w tym żel antycellulitowy, chłodzący żel do nóg, krem na rozstępy, czy serum na biust. To nie koniec. Jest jeszcze osobna pielęgnacja przeciwsłoneczna, kosmetyki do włosów i seria dla dzieci.
Wszystkie kosmetyki mają certyfikat cosmebio. Prawie wszystkie (kilka wyjątków) kosmetyki produkowane przez markę składają się w 100% ze składników pochodzenia naturalnego, w tym oczywiście odpowiednia ilość tych pochodzących z upraw ekologicznych. Skoro już jesteśmy przy uprawach ekologicznych, firma ma własne uprawy niektórych składników i oczywiście własny zakład produkcyjny na południu Francji. Nie jest to więc firma, która złapała modny od kilku lat eko trend. Oni po prostu tacy są od początku istnienia firmy, czyli od 50 lat. Wówczas to była nisza niszy, bo wszyscy zachwycali się pochodnymi ropy naftowej i innymi syntetycznymi składnikami, które pachniały tak, że niejedna kobieta wkrótce dostawała od tego zapachu alergii, ale kto by się tym przejmował.
Dziś, gdy Komisja Europejska wdraża Zielony Ład – taka marka jak Phyt’s to jest przyszłość. Tu nie trzeba usuwać z formulacji donorów formaldehydu, bo ich tu nigdy nie było. Nie było też znanych alergenów, które są stopniowo eliminowane z rynku, bo dermatolodzy biją na alarm z powodu epidemii alergii kontaktowych spowodowanych ich powszechnym użyciem w kosmetykach. Ale ja nie o tym, bo w każdym kosmetyku Phyt’s znajdują się składniki pochodzące z upraw ekologicznych, ale wszystko jest odpowiednio zakonserwowane, tyle że substancjami, które nie wywołują kontrowersji i Komisja Europejska nie bada ich pod kątem ograniczenia koncentracji czy eliminacji.
To nowoczesne kosmetyki naturalne w pięknych opakowaniach, skutecznie działające i odżywiające skórę. Choć znam zaledwie niewiele spośród tej bogatej oferty, to już mam swoich faworytów. To płyn micelarny, który jest tak delikatny, że nawet gdy dostanie się do oczu, nic mnie nie szczypie. Lubię też krem z filtrem SPF50 – jedyny znany mi krem z filtrem mineralnym, który naprawdę nie bieli (a przerobiłam już ich sporo). No i jest jeszcze fantastycznie działający dezodorant, który nie zawiera oczywiście soli aluminium ani żadnego podobnego ałunu. Co ciekawe, nie zawiera też sody oczyszczonej, która często jest składnikiem naturalnych dezodorantów. Jest za to ekstrakt z aloesu, ekstrakt z malwy w połączeniu z innymi naturalnymi składnikami, które działają na tyle skutecznie, że to jeden z moich ulubionych dezodorantów.
Przede mną jeszcze sporo kosmetyków z tej marki do przetestowania i myślę, że znajdę tam niejedną perełkę. Marzy mi się, żeby te kosmetyki były u nas tak znane jak są we Francji, ale może z czasem tak się stanie. Pełny wybór jest w Kissinger.pl drogerii online, u oficjalnego dystrybutora. Oprócz pielęgnacji domowej, Phyt’s to także zabiegi profesjonalne, więc warto zapytać w swoich gabinetach kosmetycznych, bo zwykle oprócz zabiegu można też kupić kosmetyki do domu.