Włosi kojarzą mi się z modą, dobrą kuchnią, winem, jeziorem Garda i nartami, ale jakoś mało z kosmetykami ekologicznymi. Mimo że jest sporo włoskich firm produkujących eko kosmetyki, to do mnie jakoś dociera niewiele z nich.

Będąc we Włoszech, nigdy nie widziałam tam sklepu z rodzimymi kosmetykami ekologicznymi. Znam jeden super zaopatrzony (będzie o nim w swoim czasie), ale paradoksalnie nie ma tam włoskich kosmetyków. 

Dlatego włoską odżywkę o ciekawej nazwie Bio Balsamo firmy la Saponaria wynalazłam u nas, a nie w czasie zagranicznych wojaży. Z nowymi firmami, z którymi mam do czynienia, jestem zawsze ostrożna. Przyglądam się i wybieram pojedyncze produkty. Sprawdzam jeden – spodoba mi się, to będzie następny. Długo wyrabiam sobie opinię na temat poszczególnych kosmetyków i potrzebuję do tego czasu. 

Odżywka do włosów z siemieniem lnianym i mandarynką nie nazywa się po prostu odżywka do włosów, tylko balsam. I taka też jest. Tak jak balsam do ciała, tutaj mamy balsam do włosów. Działa też podobnie. Nie pieni się, tylko trzeba nim posmarować końcówki i poczekać, aż włosy go wchłoną. 

Na początku obawiałam się, że taki balsam będzie nadto obciążać włosy. Zupełnie niepotrzebnie. Ale inna rzecz, że używając odżywki staram się omijać skórę głowy, żeby niepotrzebnie jej nie przetłuścić. Bio balsam ładnie odżywia włosy, ale ich nie obciąża. Jest lekki, tak jak balsam do ciała, który się szybko wchłania. 

Zapach ma delikatny, raczej neutralny, który specjalnie nie zapada w pamięć. I dobrze, bo nie zawsze mam ochotę na aromatyczne odżywki do włosów. Najważniejsze, że końcówki są ujarzmione i się nie puszą. Czasami używam jeszcze odrobinę na suche już końcówki jako preparat do układania włosów. Tego już nie spłukuję. Chodzi mi o to, że je trochę przyklepać. Mam grube włosy i czasami odstają jak pędzel. Bio balsam sobie z tym radzi. W końcu jest balsamem, a nie zwykłą odżywką do włosów.