Dezodoranty naturalne – brzmi ryzykownie. Zawsze się obawiamy, czy będą działać. Wiadomo, że nic lepiej nie blokuje potu niż dobrze skoncentrowane aluminium. Ale jeśli chcemy dezodorant bez tego składnika, to zaczynają się schody. Uczcie się więc na cudzych błędach – w tym przypadku moich – a będziecie wiedziały, co kupić, a co omijać z daleka.
Oto dwa dezodoranty. Oba bez aluminium. Jeden ekologiczny, drugi z apteki. Zacznę od aptecznego.
Przede wszystkim nie myślcie sobie, że kosmetyki sprzedawane w aptekach są w jakikolwiek sposób lepsze, bardziej przebadane niż drogeryjne. To takie same kosmetyki jak inne, podlegające tej samej ustawie, niezależnie od tego, gdzie je kupujemy. Dlatego nie oczekujmy, że skoro są w aptece, to nie będą powodować alergii albo poleca je farmaceuta i na pewno mają super skład. Tak nie jest. Zawsze trzeba czytać listę składników i na tej podstawie dokonać wyboru: kupić czy nie kupić.
Przeczytałam więc listę składników dezodorantu sprzedawanego w aptece marki La Roche Posay. Faktycznie – bez aluminium, bez parabenów, bez alkoholu. Reszta składu eko nie jest, ale powiedzmy, że może być. Świadomie zgodziłam się na sztuczny zapach, czyli wiem, że jest syntetyczny, a nie same olejki eteryczne. Markę znam. Kiedyś używałam kosmetyki z linii trądzikowej Effaclar i nawet była niezła. Zaznaczam, że to nie jest eko pielęgnacja, ale skład można zaakceptować. Przejdźmy jednak do samego dezodorantu. W założeniu ma działać 24h. Jak jest w rzeczywistości? Działa może 24 minuty. Nie polecam go w ogóle. Miałam wrażenie, że nic nie użyłam. Delikatny zapach dezodorantu absolutnie nie przekłada się na jakiekolwiek działanie dezodorujące. Uparta byłam i zużyłam go do końca, aplikując kilka razy dziennie, żeby szybciej się skończył. Dałam mu więc milion szans. Wszystko na nic. Kompletna porażka.
I tu przechodzimy płynnie do porównania z Laverą, która do tej pory wydawała mi się średnio działająca. Nie chodzi o pojemność, ani o cenę. W dezodorancie najważniejsza jest skuteczność. Przy słabym La Roche Posay, Lavera to super dezodorant. Jak to trzeba drastycznego porównania, żeby docenić siłę naturalnych składników Lavery. To porównanie zadaje kłam tezie, że naturalne dezodoranty są do kitu, a lepszy będzie np. z apteki. Jak widzicie, to tak nie działa.
Ok, Lavera przegra z pancernym Biothermem, który ma taką dawkę porządnego aluminium, że nie ma ani kropli potu od świtu do nocy, ale jeśli nie chcecie się zapychać pod pachami, to warto przynajmniej od czasu do czasu użyć właśnie takiej choćby Lavery. Składniki bardzo dobre (m.in. bio-aloes i bio-nagietek), a seria Basis sensitiv oznacza, że nie ma żadnego narzucającego się zapachu, który mógłby się kłócić z perfumami. Można go kupić w sieci Organic Farma Zdrowia i niektórych Rossmannach. Sprawdziłam na sobie. Polecam.