Upały trwają, a kosmetyki się zużywają. I zużywają się również dezodoranty, więc to dobry moment, żeby jakiś zrecenzować. Oto moje zużyte opakowania po eko kosmetykach, które uwiecznione na zdjęciu, wylądowały już w koszu.

 

Dezodorant to Urtekram. Akurat tego limonkowego nie widzę obecnie na stronie Organic Farma, ale tutaj można go normalnie kupić. No cóż, nie będę ściemniać, że ekologiczne dezodoranty działają jak antyperspiranty, bo tak nie jest. Uważam też, że z oferty Organic Farma lepszy od Urtekram jest Schmidt’s. Za to ten znacznie łatwiej się nakłada. Poza tym skład jest w porządku, limonkowy zapach bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny, kulka działa i się nie zacina. Ten dezodorant nie blokuje potu, ale maskuje nieprzyjemny zapach. Tak więc nie nadaje się na służbowe spotkanie, bo zostawi plamy na koszuli. Ale z dzieckiem na spacer do piaskownicy może być.

Składniki/ Ingredients INCI: Aqua, glycerin**, potassium alum, xanthan gum, citrus limon peel oil*, citrus aurantifolia oil*, pogostemon cablin oil* (aroma*), citral, limonene, linalool. (* = ingredient from Organic Farming, ** = made using organic ingredients).

Mamy tutaj potassium alun, który niektórzy piętnują tak samo jak aluminium. Ałun to roztwór soli wulkanicznej, który neutralizuje bakterie powodujące przykry zapach, ale nie blokuje wydzielania potu – co akurat zgadza się co do joty w przypadku Urtekram. Nie jestem chemikiem, więc nie wydam tutaj jednoznacznej opinii. Czytałam różne artykuły w internecie na ten temat, że ten potassium alun jest bezpieczny albo że niewiele się różni od aluminium. Mnie przekonuje to, że dezodorant ma certyfikat Cosmos Organic, a więc specjaliści z ecocertu przebadali wszystkie jego składniki pod kątem naturalności i szkodliwości.

Limonkowa jest też pomadka Dr. Bronner’s, którą używałam. Tutaj zapach jest zdecydowanie bardziej intensywny. W ogóle lubię pomadki od Dr. Bronner’s. Tę przywiozłam z USA, ale od pewnego czasu można je kupić w Polsce – tutaj. Pomadka jest odpowiednio miękka, pozostawia warstwę ochronną, limonkowy zapach to jeden z moich ulubionych. Pomadki ochronne to kosmetyki, których używam dużo i często. Zwykle kilka jednocześnie. Do Dr. Bronner’s chętnie wracam, bo jest tłusta i łatwa w aplikacji (nie trzeba nią szorować po ustach). Poza tym nawilża usta i efekt tego nawilżenia trzyma się naprawdę długo.

Składniki/ Ingredients INCI: Organic Persea Gratissima (Avocado) Oil*, Organic Beeswax, Organic Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Organic Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil, Organic Citrus Medica Limonum (Lemon) Oil, Organic Citrus Aurantifolia (Lime) Oil, Tocopherol (+ certyfikowany składnik Sprawiedliwego Handlu FAIR-TRADE, * składniki z certyfikowanych upraw organicznych).

Skład, jak widać, bardzo dobry, wręcz wzorowy. Polecam te pomadki nie tylko na lato.

I na koniec zużyty olej arganowy. Tutaj składu nie ma co publikować, bo w składzie jest czysty certyfikowany (ecocert) olej arganowy. Ważne jest natomiast, żeby kupować taki olej z pewnego źródła. Moja koleżanka kilka lat temu zachwycona niską ceną przywiozła sobie z Tunezji jakąś mieszankę oliwy z oliwek (niewiadomego pochodzenia) z odrobiną oleju arganowego. Był to pewnie jakiś roślinny olej, ale nawet nie pachniał olejem arganowym. Ten, który właśnie zużyłam jest ze sklepu matique.pl.

Szklana poręczna buteleczka pozwala go spokojnie zużywać bez obawy, że od razu wyleję wszystko na siebie. Używam go wielofunkcyjnie, zwykle do ciała, czasami solo, a czasami mieszam z balsamem do ciała – wtedy jest świetny do stóp. Stosuję też sam na szyję i dekolt – przyda się zwłaszcza po słońcu.