W Norymberdze odbywają się co roku najważniejsze ekologiczne targi zdrowej żywności Biofach i coraz prężniej rozwijające się kosmetyków Vivaness. Niestety nie dane mi było na nie pojechać, ale koleżanka przywiozła mi mnóstwo folderów i próbek, które oglądam po 15 razy zanim zdecyduję się cokolwiek użyć. Foldery trzymam niczym białe kruki. Wszystko jest nowe, inne, ale wciąż kosmetyczne i ekologiczne.

Poznaję nowe firmy, dowiaduję się o trendach w kosmetykach naturalnych. I jedno jest absolutnie pewne. Ten rynek ma przyszłość. Powstaje mnóstwo firm i manufaktur produkujących kosmetyki naturalne, co oznacza, że jest zapotrzebowanie na rynku. Konsumentki są coraz bardziej świadome, czytają listę składników i tam, gdzie mogą, wybierają bardziej naturalną, nietoksyczną alternatywę. 

Uważnie przyglądam się rosyjskim kosmetykom. Miałam fatalną odżywkę pseudo arganową, której nie dało się użyć do niczego. To była chyba jakaś babuszka coś tam. Typowy greenwashing – sztuczny zapach czuć na kilometr, wymyślne niby ekologiczne znaczki typu rączka w geście „stop” z podpisem „bez parabenów”. Dla mnie to sygnał, że ten kosmetyk parabenów nie ma, ale ma za to znacznie gorsze toksyczne składniki. Okazuje się, że Natura Siberica podeszła do tematu poważnie, bo mają certyfikat COSMOS, co mnie, szczerze mówiąc, zaskoczyło. Oznacza to także to, że Rosjanie wyczuli potencjał rynku kosmetyków naturalnych i postanowili zawalczyć o swój kawałek tortu. Nasz polski rynek jest dla nich bardzo ważny, bo to pierwszy przystanek unijny. Nie twierdzę, że zostanę fanką rosyjskich kosmetyków naturalnych, bo zraziłam się do nich przez wyżej wspomnianą podróbkę, ale chętnie przetestuję.

Moją uwagę zwróciła też włoska Idea Toscana. Krem nawilżający z oliwą z oliwek był świetny. Mam jeszcze do przetestowania przeciwzmarszczkowy. O tej firmie nigdy przedtem nie słyszałam. Nawet nie wiem, jakie mają produkty, ale dzięki tym próbkom wiem, czego szukać choćby w internecie. 

Oczywiście na targach obecni byli czołowi niemieccy producenci kosmetyków ekologicznych z niezawodnymi Weledą, Laverą i Santaverde na czele. Polskę reprezentował Naturativ (eksportowa wersja Pat&Rub). Mam nadzieję, że z czasem będzie coraz więcej polskich wystawców.

Wszystkie foldery zbieram i tworzę własną bazę danych. Może za rok uda mi się tam pojechać i osobiście się zachwycać tymi kosmetykami? Tak, czy inaczej, najważniejsze jest to, że kosmetyki naturalne wkraczają pewnym krokiem na rynek i w niczym nie ustępują tym standardowym (chemicznym). Poza oczywiście jedną podstawową różnicą – mają dobry skład.