Nie każdy artykuł w kobiecych pismach dotyczący kosmetyków ekologicznych jest zły i nierzetelny. Choć w większości dziennikarkom zdarzają się wpadki, bo po prostu nie wiedzą, o czym piszą, tym razem jest inaczej.
W czerwcowym numerze Harper’s Bazaar ukazał się artykuł „Moc polskich marek”. Zachęciła mnie zapowiedź na okładce. W ogóle dużo jest w numerze akcentów made in Poland, nie tylko w kosmetykach, ale także w modzie, designie. Co się już chwali. Ale szczególna pochwała zasługuje na prezentację kosmetyków.
Artykuł napisany jest lekko i bez zadęcia. Chwalimy polskie kosmetyki nie tylko za to, że są polskie, ale także za naturalny skład. Wybrane kosmetyki to nie jakaś pseudo-eko-bielenda, ale prawdziwe eko marki, które z czystym sumieniem mogę sama polecić.
Kogo nie znam w tym gronie? Nie znam perfum Mia, świec Ma Bougie i paprocki&brzozowki. Fajnie byłoby, gdyby perfumy były bez ftalanów, a świece z wosku sojowego – co wcale nie jest wykluczone, sądząc po opisie.
Jednak najważniejsze jest to, że pozostałe kosmetyki wymienione w artykule są faktycznie naturalne:
Be organic – miałam to masło do ciała i je polecam,
Make me bio – aktualnie używam delikatny peeling,
Bio iq – cenię za skład i minimalistyczne opakowania,
Mokosh – dynamicznie rozwijająca się polska marka, mają rewelacyjne oleje do ciała,
Nacomi – uwielbiam pomarańczowe masło do ciała. Jest w pierwszej chwili twarde, ale potem daje się rozsmarować,
Vianek – nowa marka w stajni Sylveco, sporo produktów, jeszcze się ze wszystkimi nie zapoznałam,
Body Boom – świetny PR w mediach społecznościowych, który uczynił kultowy produkt z prostego peelingu z fusów kawowych.
Nie ma tu pseudo wykładu o szkodliwych składnikach, bo większość redaktorek nie wie, o czym pisze i podchodzą do tych składników, jak pies do jeża. Nie ma tu też sprzecznych porad typu „naturalne kosmetyki są fajne, ale mogą uczulać”, co często się zdarza dziennikarkom piszącym o urodzie. Jest krótko, fajnie i na temat. Zresztą zobaczcie same: