No i mamy taką sytuację, że trzeba zacząć pielęgnować skórę za dwoje, dbać o elastyczność i jędrność, jak nigdy przedtem.
Rosnący brzuch ciążowy ma to do siebie, że nie od razu widać zwiększoną potrzebę pielęgnacji. Przed niechcianymi rozstępami uratować nas może nawyk systematycznego wcierania oliwki (oczywiście tylko z olejów roślinnych, a nie opartej na wysuszającej parafinie) albo dobrego balsamu do ciała. O ile przed ciążą, smarowanie raz dziennie wystarczy, to w ciąży polecam rano i wieczorem. Oliwka to podstawa. Ale jest i nadbudowa. Z miesiąca na miesiąc brzuszek rośnie, staje się napięty i wymaga odpowiedniej troski i pielęgnacji. Przy czym nie należy zapominać o pośladkach, biodrach i udach. Mam kilka koleżanek, które popełniły ten błąd i cieszyły się gładkim brzuchem, a rozstępy zrobiły się po bokach. Dlatego wcieram oliwkę w całe ciało oraz specjalny balsam pielęgnacyjny dla kobiet w ciąży w miejsca newralgiczne. Balsam Pat&Rub jest bez zapachu, co jest jego wyjątkową zaletą, bo większość zapachów mnie aktualnie drażni i dosłownie wszędzie szukam wersji fragrance-free. Nie powiem, żeby wchłaniał się błyskawicznie, ale po kilku minutach wcieram go ponownie i już nie pozostawia żadnych śladów.
Oprócz balsamu dla ciężarówek zachwycił mnie też krem z masłem shea dla mamy i dziecka L’Occitane (przy czym mama zużyje pewnie całą tubkę, zanim dziecko przyjdzie na świat). Używam go do pielęgnacji twarzy i szyi. Delikatna, lekka konsystencja i brak zapachu to niekwestionowane zalety. Pomijam oczywiście fakt, że oba produkty są bezpieczne jeśli chodzi o listę składników i nie muszę się martwić, że jakieś toksyczne składniki przenikną przez moją skórę do maleństwa.