Słyszałam o akcji Dove – #pięknobezfiltra i choć lista składników tych kosmetyków daleka jest od moich wymagań (z wyjątkiem serii z ecocert), to chciałabym pochwalić markę za poradnik dla rodziców i nauczycieli na temat budowania u nastolatków pewności siebie i pozytywnego stosunku do własnego ciała (tak, weszłam na ich stronę i ściągnęłam sobie poradnik dla rodziców). Tu nie chodzi tylko o apki zmieniające rysy twarzy i filtry na insta. Tu chodzi o wychowanie dzieci. Dlatego staram się mojej córce przekazać od najmłodszych lat swój normalny wizerunek – bez makijażu, lakieru do paznokci, z pryszczem na czole, siwym odrostem i tym wszystkim, co widzę w lustrze każdego ranka. Boję się pomyśleć, jaka aplikacja będzie na topie, jak Tosia będzie nastolatką, ale nie mam złudzeń, że kult jakkolwiek pojętego piękna i wyglądu będzie rządził. Porównywanie się do pań z okładek zawsze jest frustrujące, ale to od nas dorosłych zależy, jak będą na to patrzeć młodsze pokolenia. Przemysł kosmetyczny bazuje na wyprasowanych kobietach bez wieku reklamujących liftingujące kremy, ale zgodnie z prawem kosmetycznym żaden krem nie może zmienić naszych rysów twarzy, więc przestańmy się łudzić.
Potrzebujemy więcej takich Frances McDormand, która z rozwianym włosem pokazuje, że piękno to niezależność i własne poglądy. Jakież to jest wciąż deficytowe, bo na wszelkie sposoby dostosowujemy się do kanonów urodowych i filtrów poprawiających owal twarzy. Jak bardzo jesteśmy zależne od marek, okładek i logo.
Znam nastolatkę, która wstydzi się szeroko uśmiechnąć, bo ma krzywe zęby, szuka specyfików na trądzik, a bluzy nosi dwa rozmiary większe, żeby się w nich schować jak w kokonie. Jej idolką jest Gigi Hadid (której lista operacji plastycznych jest równie długa, jak korek na Zakopiance w majowy weekend) i obsesyjnie śledzi jej zdjęcia w sieci. Te wszystkie akcje typu: pokaż swoje zdjęcie bez filtra – to za mało. Potrzebujemy więcej wzorców z góry, od korporacji (reklamujących swoje produkty) po celebrytki (kimkolwiek są). Bo nikt nie ma idealnie gładkiej i symetrycznej twarzy, spójrzcie, jak jedno oko mi ucieka w bok (zez rozbieżny), mam też dziurę na policzku (ślad po elektrokoagulacji w dzieciństwie) i nigdy nie chciałam nic z tym zrobić (pewnie można to jakoś podrasować). Lubię maijaż, ale czy muszę się tłumaczyć z tego, że wrzucam zdjęcie bez retuszu, szminki i botoksu? To żadne osiągnięcie, po prostu norma.