Mam książkę o oliwie z oliwek zatytułowaną: The sublime and scandalous world od olive oil, która opisuje nie tylko historię oliwy, ale także kulisy przemysłu produkcji oliwy z oliwek pełnego korupcji i oszustw. Tak, nie pomyliłam się. Od jakiego biznesu zaczynał Ojciec Chrzestny („Godfather” Mario Puzo) w Nowym Jorku budowę swojej „rodziny’? Nie przypadkiem od importu oliwy z oliwek z Sycylii? Zbieżność klimatu absolutnie nie przypadkowa.

Nie będę tu streszczać całej książki, ale przytoczę kilka interesujących szczegółów, czym się kierować przy zakupach, bo napis extra vigrin to zdecydowanie za mało (a i tutaj bywają nadużycia).

W restauracji nie dostajemy wina za darmo, prawda? Dlaczego więc spodziewamy się, że oliwa na stole we włoskiej restauracji będzie dobrej jakości? W przeważającej mierze to tani olej (słonecznikowy albo rzepakowy) przelany z plastikowej butelki, z niewielkim dodatkiem oliwy z oliwek, i to wcale nie z pierwszego tłoczenia, ale drugiej, trzeciej albo 10-tej jakości.

Najgorszy jest pomace oil (olej z wytłoczyn z oliwek) – unijni inspektorzy podczas kontroli potrafią w nim znaleźć toksyny, olej mineralny (pochodna ropy naftowej) i rakotwórcze związki. We Włoszech prawo zezwala na to, żeby pomace oil wytwarzać w zakładach, które nie są oficjalnie przeznaczone do produkcji żywności. Zastanawiam się, czy w takim razie można go nazywać olejem przemysłowym? Celowo używam słów pomace oil, bo często właśnie to sformułowanie znajdziecie na butelce oliwy z oliwek. Trzeba bardzo uważać na oznaczenia na opakowaniu (tu nie ma precyzyjnych przepisów prawnych co do deklaracji marketingowych, jest jeszcze gorzej niż z kosmetykami).

Na co zwracać uwagę przy zakupie oliwy z oliwek:

– opakowanie – najlepsza butelka z ciemnego szkła. W plastikowej butelce czy w puszcze z czasem zachodzą szkodliwe dla zdrowia procesy chemiczne między takim opakowaniem a oliwą.

– data produkcji – im świeższa, tym lepsza. Dobra oliwa ma umieszczoną na opakowaniu datę zbiorów, od tej daty liczymy max 2 lata. Jeżeli na butelce jest tylko data ważności, to patrzymy, ile zostało do końca terminu ważności – im mniej tym gorzej. Jak zostało kilka miesięcy, to nie warto kupować.

– miejsce produkcji – im bliżej od zbiorów do zakładu produkcyjnego, tym lepiej (chodzi o świeżość i czas). Oliwa powinna pochodzić z jednej manufaktury, a nie mieszanka oliw włoskich z różnych regionów albo (co gorsza) z różnych państw.

– certyfikat – PDO (Protected Designation of Origin), po włosku DOP, jeden z lepszych certyfikatów dla żywności (w tym także dla oliwy z oliwek). Oznacza, że produkcja odbywa się w określonym regionie z użyciem tradycyjnych metod. Jeśli dorzucimy do tego unijny certyfikat rolnictwa ekologicznego, to mamy prawdziwy rarytas.

Na zdjęciu: oliwa z mniejszej butelce to mój zapas z Włoch z zeszłego roku (właśnie się skończyła). Wyższą butelkę kupiłam niedawno u Mielżyńskiego. Na butelce jest data produkcji: 2019 i informacja, że powinnam ją zużyć do końca 2021 roku. Oliwa pochodzi z winiarni Mazzei – to dobre połączenie, bo to duży producent wina a jak wina są dobre, to jest szansa, że robią także dobrą oliwę.

Wkrótce będzie post o occie balsamicznym (aceto balsamico). Stay tuned!