Mój ukochany przywiózł z USA kosmetyki z Whole Foods. Fantastycznie, że istnieje na świecie sklep, gdzie mogę z czystym sumieniem powiedzieć: „kup mi szampon i odżywkę” i wiem, że cokolwiek nie weźmie z półki, to będzie miało dobry skład. Wybrał Avalon Organics Tea Tree. Zapach cudny. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę używać tego duetu.
Oboje lubimy pasty do zębów Jason. W Polsce można je kupić, ale trzeba się naszukać, no i wybór jest mniejszy. Tym razem mamy żele (nie pasty). Oprócz tego dwie nowe pasty nieznanej mi do tej pory marki Tom’s. Jedna jest z fluorem. Nie przeszkadza mi to. Staram się używać zamiennie past z fluorem i bez. Nie jestem zwolenniczką jego całkowitego wyeliminowania, ale raczej zmniejszenia używanej ilości fluoru. Na szczęście póki co nie mamy fluoryzowanej wody w kranach.
Używamy też dużo mydeł w kostce. Niebieska kostka Dr. Bronner wydaje się na zdjęciu mała, ale ona jest normalna, natomiast pozostałe są takie duże (tak po amerykańsku duże). Niebieskie dziecinne mydełko jest bezzapachowe, w składzie ma olej konopny (mam nadzieję, że mnie za to nikt nie zamknie;)). Pozostałe mydła są pachnące – delikatnie rumiankiem, oliwą i zdecydowanie cytrusowo-werbenowo.
Jako osoba obsesyjnie nawilżająca usta dostałam też zestaw pomadek ochronnych. Wśród nich jest mój ubiegłoroczny bestseller – miętowa warki własnej Whole Foods. Polecam każdemu i na każdą porę roku. Teraz będę używać nowe smaki – m.in. wanilia. Na lato przyda się nam też krem z filtrem SPF30. Teraz organiczne firmy dodatkowo chwalą się, że ich kremy na słońce są bez nano-cząsteczek. Nie jestem ekspertem w sprawie nano, ale ufam, że lepiej bez niż z.
Mamy też dla dzieci szampon i odżywkę. W Polsce nie widziałam odżywki do włosów dla dzieci, a przecież włosy bardziej plączą się małym dziewczynkom niż ich mamom. Niedawno u fryzjera zobaczyłam szampon L’oreal kids. Przez chwilę miałam nadzieję, że może chociaż dla dzieci jest jakaś eko linia, ale Loreal ograniczył się do stwierdzenia „bez parabenów”. A to dla mnie zdecydowanie za mało. Jason dla dzieci ma i dobry skład i przyjemnie pachnie owocami.
Dla mnie jest również żel do mycia twarzy Ashley Lauren. Słyszałam o tej firmie, ale nie miałam okazji do tej pory wypróbować. Specjalizują się w produktach do włosów i trądziku. To drugie mnie teraz interesuje. Mam żel do mycia twarzy pachnący intensywnie drzewem herbacianym. Jedyny minus jak do tej pory, to twarda plastikowa butelka, z której ciężko cokolwiek wycisnąć.
Na koniec damski i męski eko dezodorant. Tu też mamy w Polsce deficyt. Stacjonarnie ciężko dostać dezodorant bez aluminium (poza Biothermem z ecocertem, który tani nie jest). Będziemy testować nową markę Tom’s. Według prognozy pogody, niedługo mają być upały…