Przed słońcem się chronimy, ale też nie przesadzamy i nie siedzimy non stop pod parasolem słonecznym. Trochę witaminy D jest wszystkim potrzebne, zwłaszcza dzieciom. Nie zmienia to faktu, że krem z filtrem mineralnym towarzyszy mi od dawna, a Tosi od tych wakacji.
W zeszłym roku, gdy miała pół roku, nie opalała się w ogóle i siedziała (głównie leżała i spała) w namiocie. W tym roku namiot nie jest już tak atrakcyjny, a dziecko ciekawe świata. Aktualnie rozpoznajemy trawę pod stópkami. Piasku się boimy, a od wody uciekamy.
Tak więc krem z filtrem musi być, jak również odpowiedni strój na plażę. Na małym dziecku nie eksperymentuję – krem z filtrem mineralnym SPF 50 na wakacjach to podstawa. Aktualnie używamy Algamaris od Biarritz z wyciągiem z różowych alg. Oczywiście ja też się nim smaruję. Nie jesteśmy w tropikach, tylko na Mazurach, ale młoda skóra wymaga szczególnej pielęgnacji.
Jednak zanim się posmarujemy, Tosię trzeba nad jezioro odpowiednio ubrać. W zestawie z kremem jest urocza koszulka z długim rękawem. Ten długi rękaw niech Was nie odstrasza. Koszulka jest wykonana z lekkiego szybkoschnącego materiału, a jej zadaniem jest ochrona przed słońcem, a nie ciepłe okrycie. Do tego obowiązkowo kapelusz z dużym rondem na głowę. Na pieluszkę zakładamy gustowne figi kąpielowe. W ten sposób mamy najbardziej odkryte nogi, które smarujemy kremem.
Krem z koszulką jest do nabycia w sklepie organicall.pl tutaj.
A tak się prezentuje Tosia na wakacjach: