Ząbkowanie u dzieci to poważna sprawa. Pierwsze dwa ząbki u Tosi wyszły bez problemu. Nawet nie zauważyłam kiedy. Za to przeżywałyśmy gorączkę przez 3 dni przy wychodzeniu górnych jedynek i nie obyło się bez czopków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych.
Wypróbowałyśmy też kilka żeli do smarowania dziąseł. Po jednym Tosia dostała uczulenia, drugi jej nie smakował i uparcie zamykała buzię za każdym razem gdy zbliżałam się do niej ze znajomą tubką. W końcu znalazłyśmy żel idealny – Tosi smakuje, działa znieczulająco i ma naturalny skład. Minusem jest to, że mój ukochany sprowadził go dla nas specjalnie z USA i nie wiem, czy w Polsce można go gdzieś kupić. Ale gdyby ktoś miał możliwość sprowadzenia ze Stanów dla swojej pociechy, to naprawdę polecam.
Żel jest przezroczysty, nie ma zapachu. Nie zawiera żadnych potencjalnie szkodliwych składników. Zjedzenie go niczym nie grozi. Zauważyłam, że smarowanie nim małych dziąseł faktycznie przynosi ulgę. Poza tym większość żeli dostępnych w naszych aptekach ma obostrzenie, że nie wolno smarować dziecku częściej niż 2-3 razy dziennie. Tego żelu używałyśmy nawet 6 razy dziennie i wszystko było w porządku.
To kolejny dowód na to, że naturalne preparaty mogą być równie skutecznie (a może nawet bardziej) niż chemiczne. Lubię wyszukiwać takie perełki, zwłaszcza wśród produktów dla dzieci, bo szczególnie dziecku nie chcę dawać aptecznych preparatów, skoro mam naturalną alternatywę.