Wakacje z dzieckiem to zupełnie inne pakowanie niż wakacje tylko dorosłych. Małe dziecko wymaga zabrania wielu rzeczy, więc trzeba nauczyć się pakować kompaktowo. To samo dotyczy szczególnie kosmetyków, bo kilka małych buteleczek mało nie waży i nagle kosmetyczka robi się (nie wiadomo jakim cudem) bardzo ciężka.
Chciałbym Wam pokazać kilka kosmetyków, które zabrałam ze sobą na wakacje. Oczywiście to nie jest cała moja letnia kosmetyczka, ale te produkty, które nadają się zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Są wielofunkcyjne i nie obciążają nadmiernie bagażu. Można ich używać na różne sposoby i nadają się dla wszystkich członków rodziny. Żaden nie ma intensywnego zapachu, co latem postrzegam jako zaletę. Wolę morską bryzę i jod nad morzem.
Oto mój letni multifunkcyjny niezbędnik:
1. pianka do mycia ciała mikkolo NOVA – fantastyczna kremowa pianka do mycia. Zwykle pianki są lekkie i mam wrażenie, że uciekają mi w rękach zanim zdążę się umyć. Z tą jest inaczej – nie wiem, w czym tkwi sekret tej konsystencji, ale jest obłędnie kremowa, czyli wiem, że coś konkretnego nakładam na dłoń, a po chwili miękko rozprowadza się po całym ciele. To był przebój tegorocznych wakacji wśród wszystkich członków rodziny, starczyło dla mamy, taty i dwóch dziewczynek. Starsza (9-latka), która nie zawsze lubi prysznic, tym razem była co wieczór pierwsza w kolejce, żeby tylko móc jej użyć. Pianka cieszyła się takim powodzeniem, że skończyła się wraz z końcem naszego wyjazdu. Piankę mam stąd.
2. krem dla dzieci calendula Weleda – klasyka gatunku i klasyka kosmetyków eklogicznych. Używam tego kremu od urodzenia Tosi. Jest świetny dla niemowlaków, ale również dla mnie. Jest gęsty, ale niezbyt tłusty. Dla mnie świetny pod oczy, dzięki czemu nie musiałam brać osobnej tubki dla siebie. Weledę sprowadzam z Austrii.
3. krem do rąk Melissina KucaMagicneTrave – ja nie potrafię powtórzyć nazwy firmy i chyba powinni ją zmienić, bo nie umiem jej też wymówić;) To chorwacka marka, a nazwa produktu w oryginale to krema za ruke. Trochę czeski film, ale skład w porządku, marka fajna, więc nie będę się nabijać. Bez kremu do rąk nie ruszam się z domu. Mam zawsze jakiś w torebce. Ten dobrze nawilża i pachnie lekko cytrusowo. Krem można kupić tutaj.
4. maść z cynkiem Zink-Salbe Bioturm – apteczne ekologiczne niemieckie solidne mazidło. Wielofunkcyjny produkt na odparzenia pieluszkowe, na trądzik, na drobne otarcia i podrażnienia. Oprócz zastosowań dziecięco-Tosinkowych stosowałam go na wakacjach jako krem na noc na twarz i szyję. W Polsce nie widziałam tej maści, ale bez problemu można kupić na ecco-verde.
5. krem z filtrem SPF50 Algamaris Biarritz – świetny filtr z algami. Dla mnie służył jako krem z filtrem do twarzy (szkoda mi było tak dobrego składu do całego ciała). Głównie to filtr dla dzieci, niezwykle łagodny, bez zapachu. Więcej o dziecinnym zastosowaniu i dołączonej do niego uroczej koszulce do opalania dla niemowląt tutaj.
6. mus do ciała na ratunek wytwórnia mydła – odurzałam się codziennie zapachem oleju konopnego (to na szczęście jeszcze legalne;)). To naturalny zapach tego oleju, a nie żaden aromat, żeby była jasność. Olej konopny jest bazą lekkiego musu, ręcznie robionego w niewielkiej polskiej manufakturze kosmetyków naturalnych. Mus służył całej rodzinie, jest świetny dla suchej skóry. Tatę łagodził po opalaniu, ja oczywiście odurzałam się naturalnym zapachem nawilżając nogi, a Tosinka uwielbiała się bawić nim wsadzając paluszek do słoiczka i robiąc wcierkę za uchem. Po kilku dniach zauważyłam, że ma niezwykle miękką skórę za prawym uchem, gdzie go używała. Mogę więc stwierdzić, że mus nadaje się także dla małych dzieci. Do nabycia tutaj.