A więc byłam na Biofach Vivaness – największych w Europie targach zdrowej żywności i kosmetyków ekologicznych. Było fantastycznie! Odkryłam mnóstwo nowych marek kosmetyków, poznałam ludzi i dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Odwiedziłam stoiska instytucji certyfikujących kosmetyki. Odkryłam ekologiczne perfumy, o jakich mi się nawet nie śniło. Ale zacznijmy od organizacji.
Przede wszystkim jest selekcja wystawców. Nie to, co na naszych warszawskich Eko cudach, gdzie błąkały się kosmetyki z parabenami. Tam kryteria są jasne – albo masz certyfikat ekologiczny albo musisz pokazać listę składników i na tej podstawie jest weryfikacja, czy możesz być wystawcą czy nie. Tak więc zwiedzając Vivaness mamy pewność, że wszystkie kosmetyki, które są tam prezentowane, mają dobry skład. Nie trzeba weryfikować każdej listy składników.
Po drugie, na targach nie wolno sprzedawać kosmetyków. Można wszystko rozdawać – pełnowartościowe produkty, próbki, ulotki, ale to nie jest miejsce do handlu. To jasna i klarowna sytuacja. Targi są miejscem do zaprezentowania się, nawiązania kontaktów, a nie handlowania. Od tego są sklepy stacjonarne i internetowe.
Po trzecie, żadnej polskiej firmy. Zdziwione? Ja nie. Na polskim rynku jest tylko jedna marka z certyfikatem NaTrue – Naturativ. A na targach w Norymberdze większość firm ma certyfikat. Nasze firmy są jeszcze zbyt małe, nie stać je na te targi. W Niemczech wiele firm z eko kosmetykami powstało jeszcze przed drugą wojną światową i ma długoletnie tradycje. U nas naturalne kosmetyki to wciąż modny trend, a nie codzienność. Nasze dziennikarki piszące o urodzie muszą się jeszcze sporo nauczyć jeśli chodzi o naturalną pielęgnację i makijaż.
Na targach wystawiały się dobrze znane na polskim rynku marki, takie jak Weleda, Lavera, czy Santaverde. Ale były też absolutne nowości, jak np. Naveen z Tajwanu, Birkenstock (tak, tak, ci sami od butów!), czy bułgarska marka Zoya goes Pretty. Urzekły mnie perfumy Florascent. Jestem zaskoczona ich trwałością i różnorodnością.
Wspaniale było tutaj przyjechać. Polecam wszystkim zainteresowanym kosmetykami naturalnymi. Mam nadzieję, że w kolejnych latach zagoszczą tam również polskie produkty. A na zdjęciu poniżej zobaczycie, co przywiozłam z targów. Będę opisywać wszystko po kolei. Stay tuned!
So I went to Nurnberg – Biofach Vivaness – Europe’s largest international fair of healthy food and organic cosmetics. It was great! I have discovered new cosmetic brands, met people and learned many interesting things. I visited the stand of certification bodies. I discovered organic perfumes I have never dreamed of. But let’s start from organization issues.
First of all, there is a selection of exhibitors. Unlike to Polish Eko cuda in Warsaw – where I have seen skincare products contain parabens. There are strict and clear requirements – certified natural/ organic or show your ingredients list. This is the basis to verify if you can be an exhibitor or not. So when visiting Vivaness you can be sure that all cosmetics you see there, have only good ingredients. You don’t need to study every ingredients list.
Second, exhibitors are not allowed to sell cosmetics at the show. You can receive full-size products, samples, leaflets, but this is not a store. Crystal clear situation. Fair is a place of presenting brands and products, meeting people, but not selling cosmetics. There are perfumeries and online stores to do so.
Third, not a single Polish brand. Surprised? Not me. There is only one certified brand in Poland – Naturativ (with NaTrue). Most of the exhibitors have certified organic or natural cosmetics. Polish producers are still too small, they can’t afford it. In Germany, a number of companies producing natural cosmetics were established before the second world war and has long-standing traditions. Natural cosmetics have been trendy for a while, but not long enough. before entering. Even the beauty editors have still to learn about natural and organic skincare and make-up.
There were familiar brands such as Weleda, Lavera, or Santaverde. But I have seen many absolute novelties, such as Naveen from Taiwan, Birkenstock (yes, those who make shoes!), or the Bulgarian brand Zoya goes Pretty. And my big surprise – natural perfumes Florascent – such a great selection and very good quality.
It was great to be there. Everyone who loves natural cosmetics should visit Biofach Vivaness. I hope there will be some exhibitors form Poland in the following years. Have a look at the picture below and see what have I brought with me home. More info about the products to come. Stay tuned!