Zawsze kupowałam na pobliskim ryneczku małosolne ogórki latem i zjadałam od razu jednego, jeszcze zanim skończyłam zakupy. W tym roku postanowiłam wyprodukować własne.
3-litrowy słoik, w którym w zeszłym roku zalewałam maliny na nalewkę, wypełniłam teraz kilogramem ogórków gruntowych. Do tego dodałam bukiet przypraw (koper, liście i kawałek chrzanu, główkę czosnku). Wszystko ułożyłam ciasno w słoiku i zalałam przegotowaną i przestudzoną osoloną wodą. Na każdy litr wody dodałam kopiastą łyżkę soli. Wody ma być tyle, żeby przykryła w całości ogórki. Oczywiście kilka mniejszych egzemplarzy zaczęło wypływać na powierzchnię, więc musiałam je porządnie wcisnąć w ścianki słoika. Jeżeli jakiś ogórek wystaje z wody, to się zepsuje.
We wtorek wieczorem zalałam ogórki i zamknęłam słoik. Po trzech dniach woda zmętniała, co oznacza, że można spróbować ogórka. Hmmmm……. Jeszcze brakuje jednego dnia, choć już lekko się zakisiły.
Nie ma to jak ogórek prosto ze słoika. Do tego dobrze wplywa na przewód pokarmowy i zawiera mnóstwo witaminy C. Truskawki już się skończyły w tym sezonie, ale bywało, że miałam ochotę jednocześnie na truskawki i ogórki małosolne. Jednak to już zupełnie inna historia;)