Wkraczając w etap rozszerzania diety niemowlaka stanęłam przed dylematem: gotować czy kupować? Nasze babcie gotowały i było super, ale miały ogólnie dostępną ekologiczną żywność, która dziś jest na wagę złota niemalże. Bo nawet w sklepie ekologicznym nigdy nie mam gwarancji, czy kupuję marchewkę ekologiczną, czy nie. Ogródka nie mam, więc sobie sama nie wyhoduje.
Postawiłam więc na słoiczki, ale przed zakupem zrobiłam research. Trochę poczytałam, kilka kupiłam i okazało się, że sprawa wcale nie jest taka prosta. Najgorsze okazały hipermarketowe marki własne – cukier, niepotrzebne dodatki, nie wiadomo skąd pochodzą składniki. Nawet szata graficzna tych słoiczków nie budziła zaufania. Ostatecznie moją wstępną selekcję składu przeszły Hipp, Babydream i kilka Gerberów. Oczywiście nie wszystko, ale wybrane przeze mnie słoiczki. Wybierałam bez cukru, żeby był jak najbardziej prosty skład i zwracałam uwagę, skąd pochodzą warzywa i owoce. Kwestię smaku miała zweryfikować Tosia. Wybierałam tylko owoce i obiadki. Najpierw rozpoczęłam serwowanie obiadków, żeby nie przyzwyczajać dziecka do słodkich smaków owoców.
Po miesiącu wprowadziłam mięso. Rybą Tosia notorycznie pluje. Pluła również królikiem, dopóki nie spróbowała królika Hippa. W ten sposób zaczęłyśmy eliminować poszczególne słoiczki. Na liście nielubianych jest wspomniana już ryba, a także szpinak i kluseczki. Do ulubionych zalicza się dynia pod każdą postacią (z innymi warzywami oraz z mięsem), pomidorówka (krem z pomidorów jest tak dobry że sama mogłabym go jeść), a ostatnio wołowina z buraczkami i jabłkiem.
Ważne jest, żeby nie dawać dziecku stale tych samych słoiczków, tylko dostosowane do wieku. Np. chodzi o to, że od 7-8 miesiąca jedzenie nie powinno być zmiksowane na gładką masę, ale powinny zacząć pojawiać się drobne grudki, żeby nauczyć dziecko rozdrabniać jedzenie (nawet dziąsłami). Inaczej można doprowadzić do sytuacji, gdzie trzylatka w przedszkolu nie umiała jeść podanego jej jedzenia, bo była przyzwyczajona do papki, którą od razu połykała (tak, tak, słyszałam o takim przypadku).
Zrezygnowałam ze słoiczkowych kaszek. Głównie dlatego, że mieszamy mleko ze swoją organiczną kaszkę orkiszową pełnoziarnistą w proszku. Pediatra poleciła mi kiedyś Sinlac, który jest bez glutenu, bez laktozy, ale za to z syropem glukozowym. Więcej do niej nie poszłam.
W sumie najbardziej jestem zadowolona ze słoiczków Hippa. Są ekologiczne, począwszy od zasiania marchewki, na zakręceniu słoika skończywszy. Mam też gwarancję, że żaden ze składników nie jest modyfikowany genetycznie. Pewnie z czasem nie uda mi się utrzymać tak restrykcyjnie zdrowej diety dla Tosi, ale przynajmniej na tym etapie ma bardzo smaczny i zdrowy początek żywieniowy.