BDIH to skrót z niemieckiego Bundesverband Deutscher Industrie und Handelsunternehmen für Arzneimittel, Reformwaren, Nahrungsergänzungsmittel und Körperpflegemittel (Narodowa Jednostka Niemieckiego Przemysłu i Przedsiębiorców Leków i Środków do Pielęgnacji Ciała). Jest to stowarzyszenie branżowe powstałe w 1951 roku. Zrzesza producentów i dystrybutorów kosmetyków, suplementów diety, żywności, leków bez recepty i urządzeń medycznych.
W 1996 roku, biorąc pod uwagę oczekiwania konsumentów, we współpracy z producentami kosmetyków naturalnych opracowano wytyczne, jakie ma spełniać kosmetyk naturalny. Wyznaczono niezależny instytut, który przetestował ponad 2000 produktów pod kątem składu i metod produkcji. Kryteria zostały uznane przez wszystkich członków stowarzyszenia (a więc nie tylko przez producentów kosmetyków naturalnych, co pomogło uniknąć greenwashingu).
Certyfikat nie akceptuje pochodnych ropy naftowej, sztucznych zapachów i barwników, parafiny, silikonów i kontrowersyjnych konserwantów. W kosmetykach dopuszczalne są produkty odzwierzęce, takie jak mleko, miód, wosk pszczeli, ale oczywiście testowanie na zwierzętach było od początku istnienia certyfikatu zabronione na każdym etapie produkcji.
BDIH był jednym z założycieli Cosmos Standard i od 2010 roku mamy ujednoliconą certyfikację kosmetyków wspólnie z Ecocert, Cosmebio, Soil Association i ICEA. Mam wrażenie, że BDIH robi się coraz mniej popularny (ale nie ma to nic wspólnego z jakością, tylko raczej grą interesów, kto dostanie pieniądze za certyfikat). Kilku dużych niemieckich producentów przeszło do NATRUE (np. Alterra z Rossmanna, która miała kiedyś wszystko z BDIH). Miałam problem ze znalezieniem u siebie kosmetyków z tym certyfikatem. W końcu znalazłam jeden koreański i jeden australijski.