Na dziecku się nie eksperymentuje. Zresztą próbki, które dostałam w szpitalu mają tak fatalny skład, że sama bałabym się niektórych używać w obawie przed co najmniej alergią. U mnie zasada jest prosta – najpierw czytam listę składników, a dopiero potem przyglądam się reszcie opakowania. W kwestii kosmetyków dla dzieci jestem jeszcze bardziej ostrożna. Najpierw testuję na sobie, a potem na mojej córeczce.
Brytyjskie kosmetyki Beyond organic skincare trafiły na polski rynek. Dla dzieci są przeznaczone 2 produkty: krem i oliwka. Tak naprawdę jedno i drugie nadaje się do całego ciała maluszka. Oba kosmetyki są wielofunkcyjne. Różni je w sumie tylko konsystencja. Olejek się rozlewa od razu, a krem trzeba rozgrzać w dłoniach i też się miękko leje:)
Urzekł mnie w nich zapach. To zapach niemowlaka, lekko rumiankowo-nagietkowo-waniliowy. Po prostu dziecko do schrupania. Tosia zażywa od stóp do głów – do ciała, na ciemieniuchę, pod pieluszkę, na policzki (tu wolę krem, żeby olejek nie wpadł do oczu), pod szyję. Małe opakowanie olejku jest bardzo poręczne, bo nie trzeba walczyć z dużą butelką mając obok ruchliwe dziecko. Olejek jest wydajny, bo mam wrażenie, że sporo go wylewam na dłoń, a on wciąż jest i jest. A i tak zawsze trochę olejku, czy kremu zostaje na dłoniach, co od razu wsmarowuję.
Oba produkty są tłuste i gęste. Oba to kompozycja olejków i witamin. Dla dzieci idealne. A co najważniejsze – z takim składem, jaki najbardziej lubię. Polecam wszystkim mamom.