- olej kokosowy budwigowy, czyli extra virgin, tłoczony na zimno, z lekką nutą zapachową kokosa, ma mnóstwo zastosowań – balsam do ust, krem na celulit, balsam do ciała, preparat do demakijażu oczu, krem do stóp. Zawsze mam słoiczek w łazience. Bardzo często zdarza się, że gdy zabraknie mi jakiegoś kosmetyku, z powodzeniem mogę go zastąpić olejem kokosowym.
- masło shea, koniecznie dobrej jakości – też kosmetyk wielofunkcyjny. Stosuję pod oczy, na usta, świetnie nawilża dłonie i stopy, również do smarowania kolan i łokci. Jest bardziej twarde niż olej kokosowy, dlatego nie stosuję do całego ciała, bo rozsmarowanie go zabrałoby mi zbyt dużo czasu.
- krem skin food Weleda – szkoda, że nie ma w Polsce dystrybutora oficjalnego, ale można go dostać przez internet. To doskonały krem do twarzy do stosowania w zimie. Sprawdził się również jako remedium na przesuszone plecy, można go również stosować pod oczy. Nawilża, natłuszcza, łagodzi i sprawia, że skóra jest gładka i nie swędzi.
- krem na rozstępy Pat&Rub – w ciąży niezastąpiony. Zużyłam kilka tubek, od drugiego trymestru stosowałam rano i wieczorem. Skóra na brzuchu elastycznie się rozciągała i ani razu nie była nieprzyjemnie napięta. Można też go stosować jako balsam ujędrniający (bez potrzeby zachodzenia w ciążę), ale ja chwilowo chcę teraz od niego odpocząć. Jednak polecam z czystym sumieniem do smarowania od ud do talii, szczególnie w ciąży.
- dezodorant Soapwalla – najlepszy dezodorant ekologiczny, jaki kiedykolwiek miałam. Link prowadzi do strony fantastycznego sklepu z kosmetykami ekologicznymi w Londynie, który wysyła do Polski za darmo. Nakładanie dezodorantu może wydawać się dziwne, bo trzeba nabrać na palce trochę papki ze słoiczka i wmasować pod pachami. Ale jak się opanuje tę sztukę, to każda kobieta doceni jego skuteczne i długotrwałe działanie.
- arganowa odżywka do włosów dr.organic – urzekający zapach, łatwo się nakłada, choć jest gęsta, nie spływa z włosów, naprawdę ułatwia rozczesywanie, bardzo wydajna. Szampon z tej serii nie jest tak doskonały, ale odżywka jest po prostu wyjątkowa.
- pomadka do ust miętowa z wholefoods – niestety dostępna tylko w USA. Złapałam ją przypadkowo przy kasie, kosztuje grosze (chyba ok. 1 USD, o ile dobrze pamiętam). Bardzo wydajna, mięta przyjemnie chłodzi, więc jest świetna do stosowania latem. Natłuszcza wargi, ale nie pozostawia tłustej warstwy. Starczyła mi na kilka miesięcy. Już mam następną.