Od kiedy udało mi się zastąpić całą pielęgnację ekologicznymi kosmetykami, kolorowe leżały cicho w kosmetyczce, bo wiedziały, że prędzej, czy później nadejdzie ich koniec. Skompletowanie wszystkich kosmetyków, żeby móc się normalnie pomalować nie było łatwe. Ale w końcu się udało.
Zaczęłam oczywiście od pudru mineralnego. Tu wybór jest spory, ale i niełatwy. Nie znam żadnego sklepu stacjonarnego z kosmetykami mineralnymi. Jesteśmy skazane na próbki w woreczkach strunowych i potrzeba sporej determinacji, żeby te próbki użyć, a jeszcze do tego wybrać odpowiedni odcień. No ale dla upartych da się.
Z korektorem pod oczy jest mniejszy problem. Kilka lat temu kupiłam w ciemno korektor w kremie Pixie Cosmetics. Był rewelacyjny. Taki ekologiczny odpowiednik YSL w pędzelku (który uchodzi za najlepszy na rynku, ale bynajmniej nie pod względem składu). Potem Pixie zamilkło z produkcją i nie dało się nic kupić, aż wrócili z nowym pięknym opakowaniem i tak samo dobrym korektorem.
Puder wykończeniowy do zmatowienia podkładu mineralnego też można w miarę łatwo znaleźć. Również nada się zasypka dla dzieci (np. Sylveco) albo puder bambusowy z Biochemii Urody.
Cienie mineralne mają mnóstwo kolorów, przy czym denerwują mnie woreczki strunowe, a ponieważ zamawiałam sporo próbek, jeszcze nie dotarłam do etapu, żeby kupić normalne opakowanie, bo próbki są wyjątkowo wydajne. Znalazłam też cienie w kamieniu, które zdecydowanie wolę.
Pomadki i błyszczyki były wyzwaniem. Pielęgnacyjnych jest mnóstwo, ale z kolorem gorzej. A ja chciałam prawdziwą pomadkę, a nie takie tam niby kolorowe, a na ustach blade. Po latach poszukiwań znalazłam swoje typy i moje usta nabrały koloru (co dostrzegł również ukochany:))
Najtrudniej było z tuszem do rzęs. Próbowałam wielu. Mimo wielu pozytywnych opinii od 100% pure nie byłam zadowolona z ich tuszu (a może trafiłam na stary produkt). Podobnie było z Alterrą (kolorówka dostępna w każdym niemieckim Rossmannie) i Lily Lolo. Maluje, maluje, a efekt marny. Rzęsy wyglądały naturalnie. Zbyt naturalnie. Prawie jak niepomalowane. A w tuszu do rzęs nie o to chodzi. Dopiero za oceanem (w Whole Foods, czyli ekologicznej Sephorze) znalazłam Zuzu. Wdzięczna nazwa, a tusz jeszcze lepszy. Kleisty, z dobrą szczoteczką, wydłuża rzęsy i się nie osypuje.
Trochę czasu mi to zajęło, ale komplet jest (na zdjęciu od lewej):
Trochę czasu mi to zajęło, ale komplet jest (na zdjęciu od lewej):
– podkład mineralny Pixie Cosmetics – do kupienia na stronie producenta http://pixiecosmetics.pl, dość mocno kryje, więc nie można przesadzać z ilością.
– cienie w kamieniu Almay i Alterra – niestety w Polsce niedostępne, nie wiem, czy u nas są jakiekolwiek w kamieniu dostępne.
– korektor pod oczy Pixie Cosmetics – najlepszy kosmetyk tego typu jaki kiedykolwiek miałam, do kupienia tu: http://pixiecosmetics.pl
– pomadka do ust i róż w jednym od Tata Harper – lepiej sprawdza się jako pomadka niż róż, jako róż dla mnie za mało wyrazisty. Do nabycia tu: http://www.sklep.warsztatpiekna.pl
– puder green people – kupiłam w Londynie, matuje, nawet za bardzo. Nie jest to kosmetyk, do którego będę wracać.
– błyszczyk różany Pat&Rub – daje delikatny błyszczący połysk, czyli to, czego od błyszczyka oczekuję, do nabycia w Sephorze albo na stronie http://www.patandrub.pl
– kredki cieliste UNE make up – nie wszyscy wiedzą, że to linia bourjois. Jakiś czas temu mieli cały stand w Douglasie w Arkadii, ale niestety zrezygnowali. Szkoda.
– czarna kredka Alterra – też z niemieckiego Rossmanna. O ile tusz od nich jest kiepski, to kredka bardzo fajna. Jak jest dobrze naostrzona to daje ładną miękką linię.
– tusz Zuzu – najlepszy, jaki miałam do tej pory, niedostępny w Polsce (nie wiem nawet, czy w Europie można go gdzieś kupić), do nabycia w sieci Whole Foods (to sieć sklepów, którą powinna odwiedzić każda fanka kosmetyków naturalnych).
– pomadka be adored Tata Harper – prawdziwa pomadka, opakowanie i konsystencja w niczym nie ustępuje tym zwykłym, kolor żywy, letni, pomadka nie roluje się, ani nie wysusza ust, do nabycia tu: http://www.sklep.warsztatpiekna.pl
– pędzel kabuki – mam go już kilka lat i nawet nie pamiętam, gdzie go kupiłam. Jest spory wybór tego typu pędzli, prawie każda firma, która sprzedaje pudry mineralne ma w swojej ofercie również pędzle.
– cienie w kamieniu Almay i Alterra – niestety w Polsce niedostępne, nie wiem, czy u nas są jakiekolwiek w kamieniu dostępne.
– korektor pod oczy Pixie Cosmetics – najlepszy kosmetyk tego typu jaki kiedykolwiek miałam, do kupienia tu: http://pixiecosmetics.pl
– pomadka do ust i róż w jednym od Tata Harper – lepiej sprawdza się jako pomadka niż róż, jako róż dla mnie za mało wyrazisty. Do nabycia tu: http://www.sklep.warsztatpiekna.pl
– puder green people – kupiłam w Londynie, matuje, nawet za bardzo. Nie jest to kosmetyk, do którego będę wracać.
– błyszczyk różany Pat&Rub – daje delikatny błyszczący połysk, czyli to, czego od błyszczyka oczekuję, do nabycia w Sephorze albo na stronie http://www.patandrub.pl
– kredki cieliste UNE make up – nie wszyscy wiedzą, że to linia bourjois. Jakiś czas temu mieli cały stand w Douglasie w Arkadii, ale niestety zrezygnowali. Szkoda.
– czarna kredka Alterra – też z niemieckiego Rossmanna. O ile tusz od nich jest kiepski, to kredka bardzo fajna. Jak jest dobrze naostrzona to daje ładną miękką linię.
– tusz Zuzu – najlepszy, jaki miałam do tej pory, niedostępny w Polsce (nie wiem nawet, czy w Europie można go gdzieś kupić), do nabycia w sieci Whole Foods (to sieć sklepów, którą powinna odwiedzić każda fanka kosmetyków naturalnych).
– pomadka be adored Tata Harper – prawdziwa pomadka, opakowanie i konsystencja w niczym nie ustępuje tym zwykłym, kolor żywy, letni, pomadka nie roluje się, ani nie wysusza ust, do nabycia tu: http://www.sklep.warsztatpiekna.pl
– pędzel kabuki – mam go już kilka lat i nawet nie pamiętam, gdzie go kupiłam. Jest spory wybór tego typu pędzli, prawie każda firma, która sprzedaje pudry mineralne ma w swojej ofercie również pędzle.