Zacznijmy od tego, że:

– nie leżę na plaży, nie smażę się na słońcu, nie lubię się opalać

– od zeszłego roku mam świetny maskujący kostium kąpielowy (pokażę w kolejnym poście)

– nie wstydzę się chodzić po plaży zaszplachlowana na biało filtrem mineralnym

– zawsze mam na słońcu czapeczkę i okulary słoneczne.

A to moje kosmetyki, żeby się chronić przed słońcem, ale nie wyglądać jak córka młynarza:

filtr mineralny Nuori SPF 30 – oszczędzałam go tylko do twarzy, bo jest świetny (a w zasadzie był, bo właśnie się skończył), z początku wydaje się, że ma gęstą konsystencję, ale da się go dobrze rozsmarować.

filtr mineralny Derma SPF 30 – bez ogródek: to typowa mineralna biała szpachla, pod względem składu świetny dla dzieci, ale także dla dorosłych (o ile mają do siebie dystans, że się smarują na biało).

filtr mineralny Soleil Toujours SPF 30 – jego plusem jest to, że jest lekko brązowy i ma drobinki. Używam do nóg i od razu wydaje mi się, że mam super nogi (bo takie błyszczące i lekko brązowe).

Kosmetyki brązujące po plaży, ewentualnie można wymieszać z kremem przeciwsłonecznym (ale wtedy ochrona jest słabsza, bo nakładamy mniej produktu z filtrem):

Naturativ Glamorous balsam – używam do nóg i rąk zamiast samoopalacza, jest lekko brązowy i mieniący

Naturativ Glamorous olejek ze złotymi drobinkami – od razu widać efekt złotych mieniących się drobinek, skóra jest bardziej błyszcząca, nadaje się także do twarzy, ale jakoś nie chcę na twarzy tak się świecić, wolę dekolt.