Nieprędko teraz polecę do USA, więc to dobry czas, żeby zużyć zakupione tam zapasy. Bo nie pokazałam Wam wszystkich zakupów z Credo Beauty, a poza tym wstąpiłam jeszcze do Whole Foodsa, który dziś świeci pustkami, jak na razie w dziale spożywczym tylko. Chyba że w międzyczasie wykupili tam też mydła, tego nie wiem. 

Wracając do moich amerykańskich zakupów, to właśnie zaczęłam używam kilka kosmetyków z tego zdjęcia. Zacznę od pasty do zębów Burt’s Bees. Wersja bez fluoru. Jest tak dobrze zrobiona, że ktoś, kto narzeka, że ekologiczne pasty nie mają dobrej konsystencji i nie pachną miętowo – tutaj by się w ogóle nie zorientował, że to naturalna pasta. Dobrze się pieni, nie spada ze szczoteczki, ma miętowy smak (całkowicie naturalny, w składzie jest olejek miętowy) i jest bez fluoru. Osobiście nie rezygnuję z fluoru całkowicie, ale często używam past właśnie bez fluoru.

Żel do mycia twarzy z jarmużem i zieloną herbatą Youth to the People – moje fantastyczne odkrycie. Ta marka jest dostępna w polskiej Sephorze, co mnie bardzo cieszy. Założyło ją dwóch facetów, którzy chcieli zrobić wegańskie i zarazem naturalne kosmetyki. Udało im się w 100%. Żel bardzo dobrze myje, ma typowo żelową konsystencję, nie wysusza skóry. I znów – gdyby komuś dać do spróbowania ten żel w blind teście to by się nie zorientował, że to kosmetyk naturalny. W niczym nie ustępuje zwykłym kosmetykom, a jest od nich o niebo lepszy, bo ma bardzo dobry skład.

Dezodorant Lovefresh – to zakup z Credo Beauty (zapomniałam go dodać do poprzedniego zdjęcia). Nie znałam tej marki, kupiłam go kompletnie w ciemno. Okazał się bardzo fajny. Cudny skład: olej kokosowy, masło kakaowe, mąka ararutowa, wosk pszczeli, soda, glinka, tlenek cynku, olejek grejpfrutowy. To wszystko. Aktualnie go używam. Działa, ale jak wiadomo, teraz się specjalnie nie forsuję

Tonik z oczarem wirginijskim Thayers – bardzo lekki, delikatny. Niestety, dopiero w domu zauważyłam phenoxyethanol pod koniec składu. Więc go oczywiście zużyję, ale następnego nie kupię.  

Szampon w kostce J. R. Liggett’s musi poczekać, bo aktualnie używam alverde, który jest tak wydajny, że chyba zdąży mi się znudzić zanim się skończy. Ciekawa jestem, czy wszystkie szampony w kostce są takie ekonomiczne. 

Pomadki ochronne zawsze kupuję na zapas do domu. Wszystkie lubię i polecam. Nadają się też doskonale dla dzieci – przetestowałam na swojej córce. Ona też je uwielbia.