Oto kosmetyki, które u mnie się nie sprawdziły. Nie wszystkie kosmetyki jednej marki są dobre. A dobry skład nie gwarantuje sukcesu. Tym razem moje dwa niewypały polskich marek, które dość dobrze znam i skądinąd lubię.

Olejek do demakijażu Resibo – zacznę od niego, bo to jest właściwa kolejność przy demakijażu. W teorii ten produkt ma usunąć resztki makijażu, potem mam wszystko zmyć wodą i gotowe. W praktyce tusz zostaje pod oczami (a jest to tusz ekologiczny nadmieniam, a nie żaden wodoodporny make up for ever), mam tłustą cerę i wilgotna bawełniana ściereczka (w komplecie) wcale nie pomaga. Nie usunęłam nim makijażu niestety. Wiem, że ten olejek ma sporo pozytywnych opinii, ale mnie nie przypadł do gustu.

Rewitalizujący żel do mycia twarzy Vianek – ten z kolei nie myje. Maziam i maziam po twarzy, i mam wrażenie, że nic się nie dzieje. Ten żel jest mało żelowy. Nie wymagam obfitej piany po produktach do mycia twarzy, bo są eko kosmetyki do mycia, które kompletnie się nie pienią, ale tutaj ta żelowa konsystencja mi zupełnie nie pasuje. Używałam go po olejku do zmywania makijażu, a także po prostu do mycia twarzy (bez makijażu). Nie byłam zadowolona. Zresztą szczerze mówiąc wolę Sylveco niż Vianka (to ten sam producent).

Zmęczyłam oba kosmetyki, ale wyrzucam je bez żalu. Są nie dla mnie. Może będą się bardziej nadawały dla suchej cery. Bo moja tłusta je zdecydowanie odrzuciła.