Mój podróżny zestaw:

Weleda – miniaturki mam jeszcze z grudniowego kalendarza adwentowego. To marka, którą biorę w ciemno. Solidna niemiecka jakość, jeśli chodzi o kosmetyki naturalne, do tego certyfikat Natrue. Żaden produkt mnie nie zawiódł. Zimą szczególnie polecam cold cream (krem na mróz) i skin food (kultowy krem marki).

Pai Skincare – brytyjska marka, u nas mało popularna. To kosmetyki jednocześnie naturalne (certyfikat Cosmos Soil Association) i wegańskie (certyfikat The Vegan Society). Bardzo dobra jakość, ale tanie nie są. U nas do nabycia w Sephorze, więc warto upolować na promocji i koniecznie domagać się próbek przy kasie (ja mówię konkretnie, że chcę próbkę pai, bo wiem, że je mają albo zrobią z testera).

Ursa Major – nieznana mi wcześniej marka z Vermont (USA), próbkę dostałam przy okazji zakupów w credo beauty, tonik o konsystencji lekkiej mgiełki, choć ma bogaty skład. Jak będę miała okazję to kupię ich serum z witaminą C (sprawdziłam na stronie i wygląda bardzo obiecująco).

Zuii – błyszczyk do ust, wzięłam go chyba tylko dla lepszego samopoczucia, bo to nie jest kosmetyk na narty, restauracje zamknięte, więc malowałam się dla siebie po kolacji, a przed wieczornym prysznicem. Ale i tak go lubię.

Woodenspoon – kremowy dezodorant oparty o sodę, do miasta bardzo fajny, ale na nartach pociłam się jak mops, być może nawet aluminium by nie dało rady.

Lavido – luksusowe kosmetyki naturalne, pisałam tu o nich nie raz. Drogie, ale warte swojej ceny. Nie mają certyfikatu, ale pod względem składu mogłyby mieć Cosmos Organic (mnóstwo wyciągów roślinnych z upraw ekologicznych, a tym także własnych).

Ringana – tu pełne opakowanie kremu z filtrem, który wybitnie się przydał, bo była non-stop lampa. Nie lubię sprzedaży bezpośredniej, ale dla tej marki warto zrobić wyjątek. Marka pochodzi z Austrii, ma certyfikat Cosmos i bardzo dba o jakość. Mają świetne zestawy próbek i miniaturek. Jeśli chcecie wypróbować, to polecam kontakt z

Olej kokosowy – małe opakowanie zawsze ze mną podróżuje. Nie jest to krem do twarzy (nie polecam, choć niektórzy tak go używają), ale poza tym ma bardzo wiele zastosowań – na otarcia, zadarte skórki, do suchych pięt.